Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wlochaty z miasteczka Rzeszów. Mam przejechane 32780.46 kilometrów w tym 7048.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Dookoła Tatr

Kategorie

    Maratony

    Lombardia '18

    Lombardia '18

    Marcowy Beskid Niski

    Rumunia 2012

    Dookoła Tatr



Kilka szczytów

Sliezky Dom – Velicke Pleso(SK) - 1670
Pradziad(CZ) < - 1492
Pasul Prislop (RO) - 1416
Pasul Bucin (RO) - 1287
Sch. Akademicka Strzecha - 1282
Radziejowa - 1262
Petrowa Bouda (CZ) - 1260
Pasul Pangarati (RO) - 1256
Wielka Racza - 1236
Rabia Skała - 1199
Dziurkowiec - 1189
Wielki Rogacz - 1182
Przehyba - 1175
Mogielica - 1170
Jasło - 1153
Gubałówka - 1126
Klimczok - 1117
Jaworzyna Krynicka - 1114
Kvacianske sedlo (SK) - 1110
Okrąglik - 1101
Szczawnik - 1098
Runek - 1082
Ždiarskie sedlo(SK) - 1081
Łopiennik - 1069
Pusta Wielka - 1061
Szyndzielnia - 1028
Lubioń Wielki - 1022
Chryszczata - 997
Czantoria - 995
Glac (SK) - 990
Wielki Stożek - 979
Trohaniec - 939
Mała Ostra - 936
P. Salmopolska - 934
Błatnia - 917
Przełęcz Wyżna - 886
Wątkowa - 846
Pasul Setref (RO) - 825
Magura Małastowska - 813
Kamienna Laworta - 769
Maślana Góra - 753
Baranie - 745
Jawor - 741
Sch. Magura Małastwoska -740
Kolanin - 705
Słonny - 668
Grzywacka - 567
Stravie
Królewska Góra - 554
Przełęcz Długie -550
Bardo - 534
Patria - 510


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
47.10 km 14.50 km teren
02:12 h 21.41 km/h:
Maks. pr.:82.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max:186 ( 94%)
HR avg:145 ( 73%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: 1607 kcal

i znów brudno...

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 0

wypad na krótką trase z Wojtkiem. Najpierw do Budziwoja i terenem do Siedlisk. Tam na dobry początek mega lepkie błoto, nie było mowy o jechaniu. Nawet prowadzić było cięzko bo tylne koła się zablokowały na amen. Dalej na stok w Babicy i próba podjechania lasem. Kolejno żółtym szlakiem do Sołonki i zjazd asfaltem. Byłby nowy rekord prędkości ale juz na poczatku przy rozpędzaniu musiałem hamować przed grupką ludzi. Dalej do Straszydla i podjazd terenem do Hermanowej i do Przylasku. Tutaj tankowanie i zjazd do Tyczyna. Powrót przez Budziwój, żeby nie było że nie jestem zmęczony to tempo przez cały powrót utrzymywało się 40-46 km/h.... hr max



Polecam Budziwój :D © wlochaty


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
00:54 h 23.33 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

po mieście

Piątek, 22 czerwca 2012 · dodano: 22.06.2012 | Komentarze 1

w końcu zmiana pogody, chmury i przyjemne 20 stopni. Szkoda że przespałem całe popołudnie :D wyszedłem na chwilę o 19:30 pokręcić bez celu. Podjechałem zobaczyć jak idzie budowa cerkwi prawosławnej. Chyba jedynej w mieście.



Budowa cerwki w Rzeszowie © wlochaty


Dane wyjazdu:
41.26 km 13.00 km teren
02:06 h 19.65 km/h:
Maks. pr.:65.75 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

pierwszy dzień lata - źródlanym szlakiem

Czwartek, 21 czerwca 2012 · dodano: 21.06.2012 | Komentarze 2

start o 17, gorąco jak fiks, jedziemy w kilka osób. Najpierw Budziwój i kładka a potem przylasek jeszcze ciepłym asfaltem :( na górze pierwsze źródełko cudownej pompy wodnej. Dalej przez Hermanową i Tyczyn do Borku na drugie źródełko. Woda śmierdzi fest a w smaku wali żelastwem.
Zjazd na dół i podjazd na Łany od Kielnarowej... Pierwszy i ostatni raz, wszytsko zarośnięte, stada bąków i kilka podejść. Dalej zjazd serpentynką i do chaupy. Nawet mi się po piwo nie chce iść do sklepu.


Dane wyjazdu:
20.18 km 1.00 km teren
01:05 h 18.63 km/h:
Maks. pr.:52.75 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

poprawki serwisowe

Środa, 20 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 3

km z dwóch dni. Poniedziałek to wizyta w rebike żeby wycentrować tylne koło a dziś docieranie hampli bo zepsułem. pompując widelec troche oleju prysnęło na tarczę. Standardowo zastosowałem wypalanie ale tym razem w spirytusie bo nie zostawia osadu i nie jest tłusty. Pojechałem na Łany i zjechałem serpentynką z zaciśniętym przedni hamplem. Od razu widać efekt :)
v-max na łukasiewicza a po wejściu do domy wyglądałem jak z pod prysznica... ale duchota
wypalanie w spirytusie © wlochaty


Dane wyjazdu:
64.00 km 26.50 km teren
03:16 h 19.59 km/h:
Maks. pr.:65.11 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: kcal

bardzo brudna jazda :)

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 1

Seba wyciągnął mnie na rower, przyjechał koło 13 razem z Piotrkiem. Pojechaliśmy na planty po Michała. Ostatnio nie wiem gdzie jeździć, kupiłem więc turystyczną mapę okolic Rzeszowa żeby odkryć coś nowego.
Jedziemy na Zalesie i serpentynę, flauta i totalna duchota. 28 stopni, jedzie się fatalnie. Dalej niebieskim szlakiem czyli zjazd do Chmielnika i podjazd na Borówki. Odbicie na zielony szlak do Hyżnego. Tutaj zakupy i w lekkim deszczu jedziemy dalej. Coś nowego bo kontynuacja szlaku. Potem dobijamy się do znanej już szutrówki. Zaczynamy zjazd i Michał łapie snejka, szybka akcja i zjazd do Błażowej.
Szukamy czarnego szlaku, na mapie słabo widać bo jest dużo uliczek. Pytamy jakiejś babinki:
- szukamy czarnego szlaku
-gdzie? do lasu?
-nie, tutaj gdzieś jest czarny szlak turystyczny.
-TURYSTYCZNY ?!?! Paaaanie tutaj ? To tam het na działkach chyba.

Pojechaliśmy w następną uliczkę i jest :)
Podjazd a potem odbicie na bok i jazda na Wilczak. Zaczyna kropić, jedziemy do lasu w Hermanowej, nastepnie Przylasek. Zjazd do Budziwoja dopełnił wypad - woda, błoto syf i w ogóle, śliskie błoto. Piotrek leci bokiem w trawe, Seba też glebi a i mnie trochę zarzuciło :)
Potem Piotrek w butach włazi do żwirowni na wstępne mycie i do domu.



no i gdzie teraz? © wlochaty


kapcioszek ? chyba tak © wlochaty


ewidentnie dobiło :P © wlochaty


Reba smarowana błotem © wlochaty


wstępne mycie :D © wlochaty


mi też by się przydało... © wlochaty


Dane wyjazdu:
228.85 km 0.00 km teren
09:14 h 24.79 km/h:
Maks. pr.:55.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max:179 ( 90%)
HR avg:140 ( 71%)
Podjazdy:1250 m
Kalorie: 6246 kcal

nowa życiówka czyli w Bieszczady i spowrotem :)

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 07.06.2012 | Komentarze 11

Przyszła pora na rozliczenie się z przeszłością i dokończenie tego co kiedyś próbowałem zrobić.
Mieliśmy jechać w około 6 osób, każdy indywidualnie a potem porównać średnie prędkości.
Wstaję tak jak co dzień - 4:45. Za oknem mokro ale się przeciera. Temperatura 10 stopni - bez szału. Kilka minut po szóstej wyjeżdżam. Przez Lubenię do Wyżnego a dalej DK9 do Lutczy gdzie jem śniadanie na ławce pod zamkniętym sklepem. Od poczatku jazdy czuję że nogi mam ciężkie, nie odpocząłem nic przed trasą. Wiem że będzie się Ciężko jechać, zastanawiam się po co to w ogóle robię.
Dalej Domaradz, Brzozów i Sanok gdzie na stacji jem kolejne kanapki. Wyciągam telefon, okazuje się że Artur, Micu i Piotruś nie pojechali. Prozak wyjechał koło 9ej. Jadę dalej przez Zagórz i atakuje serpentynę, zaczyna lekko kropić ale tylko chwilę, wjeżdżam w Bieszczady i do Leska, w nogach 90km. Odbijam na Hoczew a tam na Polańczyk. W Średniej Wsi przejeżdżam miedzy procesją :D Mochery mnie prawie zjadły wzrokiem. Dostaję smsa od Kundello że juz jest na zaporze, mi zostało 15km więc jadę, myślałem że coś pogadamy. Ale najpierw musiałem zrobić 4 męczące podjazdy, każdy około 9% nachylenia. Wjeżdżam do Soliny, dzwonie do Pawła ale ten już zjechał do Bóbrki 2km dalej. Trudno, poszedłem na drugą stronę zalewu solińskiego na pół surową zapiekankę. Potem na piwotonik i najdroższego snickersa (3,60zł za batonika ?!?!). Usiadłem nad wodą i odpoczywałem koło godziny czasu, w nogach już 115km. Zadzwoniłem też do Kony, pojechał swoją trasą ale w te rejony, jemu to chyba z 300km wyjedzie :D

Pogoda się poprawia, powoli wychodzi słońce, pora się zwijać. Niestety dopada mnie kryzys psychiczno fizyczny. Bolą mnie ścięgna pod kolanami, jestem zmęczony, zastanawiam się jak ja wrócę do domu. W Bóbrce na stacji tankuję bidony i zaczynam podjazdy w stronę Uherc Mineralnych i Leska. Ledwo jadę, średnia z 25,6 spada do 23,3. Na płaskich odcinkach nie mogę dojść do 20km/h. Ale męczarnia. Pisze smsa do Prozaka jak mu idzie, powoli mnie dogania mimo że wyjechał kilka godzin po mnie. Mijam Lesko, skręcam na Załuż żeby ominąć podjazd do Zagórza. Tutaj to w ogóle parwie padłem, droga się ciągnie i ciągnie a to tylko z 15km. Przed Sanokiem mijam bikera, patrze a tu Tompi z BS. Ale jaja. Pogadaliśmy i pojechaliśmy w swoje strony.
Na wylocie z Sanoka poszedłem na Orlen po 2 hot-dogi, chodziły za mną od rana, to był strzał w dziesiątkę :) W między czasie rozmawiam z Prozakiem, stoi w Lesku bo pada, u mnie słoneczko ale widzę tą chmurę.
Wyjeżdżam z Sanoka, w sumie to się ślimaczę bo jest podjazd. Nagle zaczynam przyspieszać, robi się wypłaszczenie a ja jadę co raz szybciej, jedzie się fajnie. Kryzys zniknął!! :D Po 40km. Czyżby Hot-dogi ? :) Może zaczne je jadać regularnie. Super, zasuwam jak się da, podjazdów będzie co raz mniej. Brzozów a potem Domaradz. Robie przerwę, bidon prawie pusty, do domu 40km, sklepy zamkniete, super...
Jadę przez Konieczkową do Niebylca, dalej na Rzeszów. Cały czas o suchym pysku. Dopiero przed Babicą znalazłem sklepik z wodą. Czym bliżej domy tym lepiej mi się jedzie, cały czas ponad 30km/h, średnia rośnie. W Babicy licznik przestał łapać sygnał. Włączyłem więc stoper a dystans wyliczyłem z gpsa.
Wpadam do rzeszowa i przez lisią górę jade do domu.

Zrobiłem rekordowy dla siebie dystans i to po górkach. Nie mam zamiaru go narazie poprawiać, może jak będzie lepszy dzień i rower. Ścięgna pod kolanami czsami okropnie bolały, mam nadzieję że szybko przejdzie :)




poranne mgły © wlochaty


Do Bieszczadto mi jeszcze 70km brakuje :P © wlochaty


Strażacy w akcji :D © wlochaty


Między Sanokiem a Leskiem © wlochaty


Połoniny w tle © wlochaty


Dowód musi być © wlochaty


żaglówki na solinie © wlochaty


ale że biedronka zamknieta ? © wlochaty


Dane wyjazdu:
43.51 km 3.00 km teren
02:39 h 16.42 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Święto cykliczne

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 3

Rano na działke, później na planty na święto cykliczne. Na początku ludzi nie wiele ale się powoli dołączali i ponoć 1224 rowerzystów na przejeździe było. Przejazd miał 22km przez całe miasto. Spotkałem kilka dawno niewidzianych mord. Przyjechał kolega Konsi - kolega z liceum. Przywiózł z Amsterdamu mega mega zajebisty rower który pewnie jest 2 razy starszy ode mnie :) Były też wybory najbardziej stylowej laski i losowanie koszulek.
Po przejeździe alleycat, startowało 32 osoby. 6 punktów do zaliczenia. Szkoda że nie rozplanowałem trasy dobrze. Na pierwszym punkcie rozwaliłem dlugopis, dobrze ze wziąłem zapasowy :D Przyjechałem jako szósty ale i tak nie wystarczyło mi punktów żeby załapać się w pierwszą dziesiątkę. Może bym sie złapał gdyby jedno z pytań było lepiej sprecyzowane no ale trudno, fajna zabawa. Później jeszcze mecz Bike Polo na którym pojechałem do domu już w deszczu. Oby więcej takich imprez.

Powoli zjeżdzają się ludzie © wlochaty


Konsi na swojej starej holenderce ( wyprzedził mnie na alleycacie:D) © wlochaty


Przejazd przez al. Rejtana © wlochaty


weryfikacja wyników alleycata © wlochaty


Bike Polo © wlochaty


Dane wyjazdu:
57.49 km 23.50 km teren
02:41 h 21.42 km/h:
Maks. pr.:73.78 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:550 m
Kalorie: kcal

popołudniowy strzał

Środa, 30 maja 2012 · dodano: 30.05.2012 | Komentarze 6

Pogoda jakaś dziwna była, niby słońce ale jednak deszcz mógł zaatakować w każdej chwili z każdej strony. Miałem nadzieję że jednak będzie ok.
Najpierw przez Budziwój do kładki a dalej Grochowiczna ale trudniejszą stroną. Pod koniec było ciężko bo maszyny zrobiły mega koleiny. Wąskie i głębokie. Dalej zjazd czarnym szlakiem do Babicy i próba podjazdu wyciągiem. W końcu się udało! Pierwszy raz podjechałem całość chociaż łatwe to to nie jest. Przód ledwo trzyma się ziemi z racji nachylenia a tył trzyma się na granicy uślizgu. Szkoda że nie miałem pulsometru bo bym chyba pobił rekord jakiś. Na szczycie wyciągu czekał na mnie Pan Padalec z gratulacjami :D Dalej do góry czarnym, łącznik asfaltowy i dalej w las. Zaczęła się jakaś wycinka przez co nie mogłem znaleźć ścieżki więc jechałem na pamięć. Wycinają szeroki długi pas, ciekawe czy pod kolejny asfalt :/
Dalej żółtym do Sołonki do lasu i zjazd do Zimnego Działu. Tutaj skręciłem na szutrową drogę którą pierwszy i ostatni raz jechałem w 2006r :D Kurde, teraz już nigdy nie będe tam asfaltem dymał. Odświeżyłem pamięć, tamte drogi są rewelacyjne chociaż jeden odcinek już pod asfaltem ale tylko 700m.
Ostatni etap jazdy lasem był nieco utrudniony przez świeżo ścięte gałęzie na drodze, musiałem przeskakiwać i robić slalom. Wyjechałem w Hermanowej i zjazd przez Przylasek do Budziwoja i powrót asfaltem.
Nie pamiętam kiedy ostatnio tak przyjemnie i fajnie mi się jechało jak dziś. Może to sprawa dużej ilości terenu a może wgrania na odtwarzacz nowej playlisty po dwóch latach :D



Trudniejszą trasą na Grocho. Koleiny © wlochaty


Na szczycie © wlochaty


Pan Padalec :D © wlochaty


Wycinka na szlaku © wlochaty


Stary dąb w Sołonce © wlochaty


Pora na nowo odkryć te tereny © wlochaty


Będzie slalom na zjeździe © wlochaty


Dane wyjazdu:
67.25 km 22.00 km teren
04:32 h 14.83 km/h:
Maks. pr.:72.34 km/h
Temperatura:20.0
HR max:180 ( 91%)
HR avg:131 ( 66%)
Podjazdy:1950 m
Kalorie: 3214 kcal

BS Crew w Bieszczadach czyli atak na Łopiennik

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 27.05.2012 | Komentarze 3

kilkanaście minut po 7 rano wyjeżdżamy do Berezki w składzie Miciu, Seba, Kona, Wilczek no i ja jako kierowca.
Dojeżdżamy do celu, parkujemy auto obok kościoła i tuz przed godziną 10 ruszamy.
Na rozgrzewkę około 10 km niebieskim szlakiem rowerowym kończącym się podjazdem. Ten jest kontynuowany już zielonym szlakiem edukacji leśnej przez las dalej pod górę. Na wysokości ~700m n.p.m. zaczynamy zjazd do Baligrodu, gęba się sama śmieje, szeroka szutrowa droga ciągnie się jakieś 3km, na liczniku cały czas powyżej 50km/h, jedzie się super do momentu kiedy Kona łapie snejka i trzeba się zatrzymać. Kiedy Piotrek zakłada dwie łatki ja szybko modyfikuje wózek przerzutki bo na podjazdach łańcuch spada z dolnego kółeczka. Ok, dokańczamy zjazd i na asfalcie jedziemy w lewo, po kilku chwilach znajdujemy pomnik WOPistów gdzie do lasu skręca niebieski szlak. Według mapy początek będzie stromy. Tak też było, ziemia trochę mokra więc śliska, rower służył mi jako czekan, tak była jakieś 2km czyli do pierwszego szczytu Kropiwne (760), który przejechaliśmy nieświadomie. Dalej już da się już sporo jechać chociaż szlak jest wąski i trochę zarośnięty. Wjeżdżamy na Berdo (890). Tutaj też brak oznaczenia szczyty więc po krótkim postoju jedziemy. Mokrej ziemi już prawie nie ma, teraz w większości kamienie i powalone drzewa. Jedziemy szeroką drogą dla maszyn a szlak ucieka gdzieś w bok. Musimy więc iść na przełaj. W ten sposób dochodzimy do Durnej (979). Tuż za szczytem mijamy się w dwoma bikerami. Kolejnym szczytem będzie nasz dzisiejszy cel, chcemy dojechać jak najszybciej ale staje się to co raz trudniejsze, co kilka minut trzeba przenosić rower nad pniami lub wnosić go po skałkach. Robi się to już irytujące, co się wepnę to trzeba zejść. Średnia prędkość to 10km/h. W końcu dojeżdżamy na polankę przy której jest szczyt Łopiennika - 1069m n.p.m.
Robimy sobie piknik, kilka zdjęć i wsiadamy na bajki. Czeka nas atrakcja dnia, mega hardkorowy zjazd czarnym szlakiem - napeweno go zapamiętam z racji nachylenia. 500m spadku na 3km :)
Poczatek między borówkami, zakręt 90* i już wyleciałem ze ścieżki w borowiny. Jedziemy dalej, ostare zjazdy po dużych kamieniach, trzeba uważac żeby nie przyblokowało przodu, hamulce piszczą z nagrzania, widelec pracuje na pełnych obrotach a dłonie bolą od kierownicy. Co chwilę parwie pionowe, kilkunastometrowe odcinki po kamieniach. Czasem zdarzy się lezące drzewo. Omijam jakieś drzewo, ścianka robi się niebezpicznie pochylona i wyskakuje przez kierownicę. Na szczęście ląduje na nogi. Jade dalej, kamienie znikają, pojawia się ziemia. Jadę wzdłuż koleiny, tył podbija mi nakorzeniu i jadę z przerażeniem w oczach na przednim kole! Myślałem że to mój koniec ale jakoś posadziłem tył. Końcówka to jazda po łące, tarcze wyją, ręce bolą okrutnie, dojeżdżam do asfaltu w Dołżycy, czeka już Kona i Wilczek z uśmiechami od ucha do ucha a nawet do okoła głowy :D Zjazd rewelacyjny, techniczny i dający spora satysfakcję. Zaczekaliśmy na chłopaków i skoczyliśmy do Cisnej na zakupy i zasłużone piwo. W między czacie nad głowami przeszla nam ciemna chmura ale na szczęście bez deszczu. Po odpoczynku wracamy do Dołżycy i kierujemy się asfaltem na Buk. Nadchodzi kolejna ciemna chmura ale juz o wiele większa, na pewno będzie padać. Musimy zmienić plany, odpuścić powrót terenem. Asfaltem będzie szybciej. W Polankach gdzie mieliśmy odbić do lasu zaczyna padać. Chowamy się pod daszkiem drewnianej chatki i czekamy. Trochę zacina więc próbujemy też przeczekać z tyłu. woda z dachy kapie nam 10cm przed oczami. Robi się chłodno, chłopaki się ubierają a ja z Sebstianem nie mamy nic. Po 40-50 minutach przestaje padać więc jedziemy. No i co ? znów leje i jedziemy w deszczu 4km do następnego zadaszenia, tym razem był to przystanek w Terce. Siedziemy i siedzimy, raz leje raz nie. Ja już zamarazam, jestem mokry a termmetr pokazuje 9*C. Robi się późno, do auta mamy jakieś 18km z kilkoma podjazdami. po pół godziny znów przestaje padać, nie wiem skąd ale znalazłem w sobie motywację i trzęsąc się z zimna wsiadam na rower i jadę. Żeby się trochę zagrzać cisnę ile tylko mogę, uciekam chłopakom na jakiś czas. Doganiają mnie w Polańczyku. Jest mi już dużo cieplej mimo 11 stopni. Niebo się rozpogadza i jedziemy do Berezki. Przebieramy się w suche ciuchy i po godzinie 19 ruszamy do Rzeszowa.

Trasa ciekawa, zwłaszcza zjazd, fajnie wyszedł na profilu. Na pewno jej nie powtórzę ze względu na ciągłe schodzenie z roweru ale zapamietam ją. Deszcz nam pokrzyżował plany bo doszło by jeszcze z 10km terenu. Prawdopodobnie w czerwcu kolejne Bieszczady ;)



Z góry mówię, że zdjęcia i film wypłaszcza. Z resztą to chyba każdy wie.

Rozładunek © wlochaty


postój na pierwszym zjezdzie © wlochaty


przygotwania do łatania © wlochaty


Pomnik poległych WOPistów © wlochaty


na niebieskim szlaku © wlochaty


co raz więcej kamieni © wlochaty


znów trzeba zejść © wlochaty


i znów trzeba wnosić... © wlochaty




Na Łopienniku © wlochaty


Tablica pamiętkowa na szczycie © wlochaty


gleba na zjeździe © wlochaty


Chyba będzie padało © wlochaty


no i się zaczęło © wlochaty



trochę ciasno ale sucho :D © wlochaty


W terce jestem chyba popularny :P © wlochaty


Dane wyjazdu:
29.36 km 0.00 km teren
01:46 h 16.62 km/h:
Maks. pr.:34.90 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

majowa MK

Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 0

173 osoby o ile dobrze pamiętam

zachorowałem na ta piosenke


od małego © wlochaty


ucieczka © wlochaty


peleton © wlochaty