Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wlochaty z miasteczka Rzeszów. Mam przejechane 32780.46 kilometrów w tym 7048.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Dookoła Tatr

Kategorie

    Maratony

    Lombardia '18

    Lombardia '18

    Marcowy Beskid Niski

    Rumunia 2012

    Dookoła Tatr



Kilka szczytów

Sliezky Dom – Velicke Pleso(SK) - 1670
Pradziad(CZ) < - 1492
Pasul Prislop (RO) - 1416
Pasul Bucin (RO) - 1287
Sch. Akademicka Strzecha - 1282
Radziejowa - 1262
Petrowa Bouda (CZ) - 1260
Pasul Pangarati (RO) - 1256
Wielka Racza - 1236
Rabia Skała - 1199
Dziurkowiec - 1189
Wielki Rogacz - 1182
Przehyba - 1175
Mogielica - 1170
Jasło - 1153
Gubałówka - 1126
Klimczok - 1117
Jaworzyna Krynicka - 1114
Kvacianske sedlo (SK) - 1110
Okrąglik - 1101
Szczawnik - 1098
Runek - 1082
Ždiarskie sedlo(SK) - 1081
Łopiennik - 1069
Pusta Wielka - 1061
Szyndzielnia - 1028
Lubioń Wielki - 1022
Chryszczata - 997
Czantoria - 995
Glac (SK) - 990
Wielki Stożek - 979
Trohaniec - 939
Mała Ostra - 936
P. Salmopolska - 934
Błatnia - 917
Przełęcz Wyżna - 886
Wątkowa - 846
Pasul Setref (RO) - 825
Magura Małastowska - 813
Kamienna Laworta - 769
Maślana Góra - 753
Baranie - 745
Jawor - 741
Sch. Magura Małastwoska -740
Kolanin - 705
Słonny - 668
Grzywacka - 567
Stravie
Królewska Góra - 554
Przełęcz Długie -550
Bardo - 534
Patria - 510


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2011

Dystans całkowity:730.99 km (w terenie 176.50 km; 24.15%)
Czas w ruchu:36:15
Średnia prędkość:20.17 km/h
Maksymalna prędkość:73.50 km/h
Suma podjazdów:8425 m
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:40.61 km i 2h 00m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
38.38 km 4.00 km teren
02:00 h 19.19 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

zbyt gorąco

Wtorek, 31 maja 2011 · dodano: 31.05.2011 | Komentarze 3

Najpierw do pracy i spowrotem. Po pracy pojechałem z Arturem do Malawy gdzie spotkaliśmy Chmielika i jego krążownik szos - rowerowóz. Później koło kościoła i podjazd w stronę Magdalenki. Dalej asfaltem na Matysówkę, pod przekaźnik i zjazd serpentynka.
Nogi dzisiaj jakieś ciężkie i w ogóle nie podawały. Poza tym 30 stopni wykańczało

Rowerowóz Chmielika :) © wlochaty


Mostek zastępczy © wlochaty


Dane wyjazdu:
40.95 km 13.00 km teren
02:54 h 14.12 km/h:
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:850 m
Kalorie: kcal

Odrobina Beskidów z widokiem na Babią Górę

Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 1

Wyjechałem dzis rano samochodem do Spytkowic kawałeczek za Rabką-Zdrój zawieść tam na chwilę rodziców. Dowiedziałem się, że będą tam koło 4 godzin więc zabrałem ze sobą rower. Wczoraj przekopałem cały empik w poszukiwaniu odpowiedniej mapy. Okazało się że ta wioska akurat nie podlega pod żadną mapę a małe pasemko górskie po którym miałem jechać to Beskid Orawsko-Podhalański. Mapy nie mam, trekbuddy się obraził więc w domu szybko posklejałem i wydrukowałem pseudomapę. Widoczność kiepska, ogólnie poranek pochmurny. Na Zakopiance zaczęły pojawiać się co raz większe górki :) o 11 byłem już gotowy do jazdy, spakowałem się jak na całodniową wyprawę ale wolałem jechac powoli przez obciążenie niż ze zmęczenia..

Najpier 2 kilometrowy podjazd asfaltem na Przełęcz Bory (702m). Popatrzyłem czy widać Babią Górę ale widać tylko jej podstawę, reszta pływa w chmurach. Tutaj miałem wjechac na niebieski szlak ale ani żadnego oznaczenia ani nic. Zjechałem kawałek na dół ale według mojej mapki byłem już za daleko więc cofnąłem się znow na przełęcz i uderzyłem w teren. W ciągu minuty buty miałem przemoczone za sparwą mokrej po wczorajszym deszczu trawy. Błoto jak cholera, woda z drzew na mnie leci jak z prysznica ale próbuje jechać. 3 rozwidlenia, sprawdziłem każde. Albo kończy się na trawie po pas albo na ścieżce zawalonej gałęziami albo w środku zagajnika. To jakiś żart ? Znów mi trasa nie wyjdzie. Straciłem dobre pół godziny a czasu miałem 4h. Pomyślałem, że zaatakuję inaczej, wróciłem do punktu startowego czyli Spytkowic i zacząłem podjeżdżać w stronę wyciagu narciarskiego. Wg mapy na szczycie jest mój szlak. Ten wyciag to była kara jak nic. Prawie pionowo w mokrej trawie. Ledwo szedłem. Na górze cały zlany potem w końcu trafiłem na mój szlak. Dobrze że był oznakowany po później różnie to bywało. Odwróciłem się za siebie i zobaczyłem fajną panoramkę. Pasmo Polic, Luboń Wielki a Babia dalej pływa aczkolwiek mgła zaczęła się podnosić i czasami było widac kawałek nieba.
Ruszyłem powoli moim szlakiem. Nie spieszyłem się, omijałem kałuże i unikałem błota. Zerkałem też w stronę Tatr ale nic z tego, widoczność 30km a tatry dyszkę dalej. Pewno bym je zoabczył jakbym sie tu zjawił za 2-3h.
Szlak to najzwyklejszy interwał piszczysto kamienisty. Przez Łysą Górę (808) przejechałem i nawet nie wiedziałem. Brak jakichkolwiek ważniejszych oznaczeń typu szczyt lub oznaczeń w newralgicznych miejscach czyli na skrzyżowaniach szlaków lub dróg gruntowych. To dzisiaj sprawiło że sporo się wracałem i kluczyłem.
Po godzinie minąłem szlak rowerowy który schodzi w dół do Raby Wyżnej. Też miałem tam zjechać ale żółtym szlakiem papieskim. Pomyślałem że rowerowy będzie łatwy a pieszy nieco bardziej techniczny. Jadę i jadę a żółtego nie widać aż w końcu dojechałem do asfaltu, myślałem że minąłem ten żółty (brak oznaczen na krzyżówkach) ale zerknąłem na przydrożną mapę i wyszło na to że żółty prowadzi tym asfaltem a nie terenem tak jak głosiła moja mapka. No cóż, ruszyłem w dół. 5km zjazdu nie schodziłem poniżej 53km/h a widoczek miałem przedni bo na Luboń Wielki a za nim majaczyły Ćwilin (1071m) i Śnieżnica (1007m).
W rabie Wyżnej miałem kontynuować żółty szlak czyli wyjechać na Rabską Górę (783m) zaliczając na niej Krzyż Milenijny. Zacząłem podjazd, śliski, mozolny i męczący ale jednak do podjechania (2,5km na młynku). Po drodze okazało się że szlak jakby zmienił kolor - na drzewach zamiast żółtego paska widziałem różowe rowerki :P Znowu wpadłem na żółty dopiero pod sam koniec. Miałem też minąć kapliczkę Św. Huberta i źródełko. Pewno minąłem bo w pewnym momencie pod kołami zrobiło się bardzo bardzo mokro ale znów zabraklo oznaczeń. Po wjechaniu na Rabską okazało się że krzyż milenijny był na dole. Przejechałem i go nie zoabczyłem ale tutaj jest kamień milenijny. Posiedziałem 10 minut, zrobiłem sobie grubszą ucztę z bananów i batoników i ruszyłem w dół. Wg mojej mapki był to szlak niebieski a w rzeczywistości niebiesko-biało-żółty czyli Papieski. Początek stromy i śliski, dalej większość przez trawe na polanach. Znów na krzyżówce nie było znaku gdzie skręca właściwa droga więc musiałem metodą prób i błedów sam sprawdzić. Na jednej z łąk znów ukazała mi się Babia i tym razem w całej okazałości. Kurde, szok. Robi kolosalne wrażenie i rzuca na kolana. Kawał góry.
Zjechałem do Rokocin Podhalańskich, tam zapytałem Służbisty Celnego jak do Spytkowic i po wysłuchaniu instrukcji pojechałem tak jak kazał asfaltem po drodze słuchając suchego łańcucha który przesmarowałem 41km temu czyli rano :)
Wracając już autem w stronę zakopianki w miejscowości Naprawa zerknąłem w lewo i oczom moim ukazała się najlepsza panorama jaką kiedykolwiek widziałem (ostatnie foto)
Co jak co ale Babią w tym roku muszę zaliczyć pieszo a przy okazji Policę bo jest niedaleko. Mapka ręczna.



Wjazd na Zakopiankę, mgła, chmury i co raz większe górki © wlochaty


Przeł. Bory (702). babia góra jeszcze w chmurach © wlochaty


To ma być ten niebieski szlak ? © wlochaty


Trzeba atakować wyciągiem © wlochaty


Od lewej: Czyrniec(1328), Polica(1369), Jasna(1232), Okraglica(1247) © wlochaty


Na szczycie wyciągu © wlochaty


babia powoli się odsłania © wlochaty


W końcu jest oznaczenie szlaku © wlochaty


Mniej więcej na środku Luboń Wielki(1022) © wlochaty


W oddali Śnieżnica(1007) i Ćwilin(1071). 30km w lini prostej © wlochaty


Babia Góra(1725) co raz wyraźniejsza © wlochaty


Panorama na Luboń, Śnieżnice i Ćwilin raz jeszcze © wlochaty


Kamień Milenijny na Rabskiej Górze(783) © wlochaty


trochę się oblepiłem © wlochaty


Zjazd Papieskim szlakiem © wlochaty


Babia w całej okazałości. Cudo © wlochaty


Wjazd do Spytkowić i widok na Babią Górę. Budzi respekt © wlochaty


Widok z Naprawy © wlochaty


Dane wyjazdu:
132.18 km 50.00 km teren
07:03 h 18.75 km/h:
Maks. pr.:73.50 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2350 m
Kalorie: kcal

Miały być bieszczady a było lepiej :)

Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 28.05.2011 | Komentarze 10

Pogoda rano była średnia. W Cisnej prognozowano spory opad więc odwolalismy wyjazd w Bieszczady ale szybko pomyślałem że jak już cała ekipa jest na nogach to możemy gdzies pojechać w nasze okolice i tak o 6:30 pod tesco byliśmy w pięcioosobowym składzie: Miciu, Kona, Kundello, Wilczek no i ja.
Ruszylismy na poludnie i praktycznie tuż po wyjechaniu z miasta aż do Lutczy niemal cały czas w jechalismy terenem. Z lutczy asfaltem aż do Czarnorzek gdzie mieliśmy odbić na szlak prowadzący na Sucha Górę czyli punkt kulminacyjny dzisiejszego dnia ale Kona przekonał mnie, że nie ma sensu bo tam w sumie nic nie ma. Stoi nadajnik i dookoła drzewa. W sumie miał rację więc pojechaliśmy kawałek dalej na Prządki i tam skierowaliśmy między skałami na punkt widokowy z ktorego widac cały Beskid Niski. Niestety nie tym razem bo widoczność ograniczona była gdzieś do 15km.
Następnie wróciliśmy się kawałek pod zamek Kamieniec, zjedliśmy co się dało i wbiliśmy się na niebieski szlak zaliczając na wstepnie Królewską (Kur#w$ką) Górę na której w pseudo pamiętniczku dodałem wpis. Kontynuacja niebieskiego szlaku trwała z 1,5h - do góry i w dół, do góry i w dół i tak aż do Strzyżowa. Po krótkim postoju pod sklepem w Strzyżowie dobiliśmy się do Czudca przez Biała Górę. Na zjedzie Kona jechał pierwszy i skręcił gdzieś nie wiadomo gdzie więc chwile trzeba było czekac zanim chłopina nas znajdzie. Z Czudca asfaltem do Babicy i wtym momencie czułem że tracę prąd w nogach. W Babicy w sklepie bananik, jabłko i baton i ruszamy na ostatni podjazd na dziś czyli z Lubeni na Przylasek. W sumie to było zbędne bo można było po płaskim wrócić ale jak już mam ponad 2km przewyższeń to czemu nie dobic jeszcze kolejnych 150m. W przylasku mieliśmy się bujnąć terenem do Budziwoja ale nikt juz nie miał siły cofać się 500m do szutrowej drogi i zjechaliśmy asfaltem do Rzeszowa.

Póki co jest to mój udokumentowany rekord przewyższeń :) A teraz kolej na 19 zdjęć.



Z Grochowicznej w stronę Czudca © wlochaty


Żarnowa zdobyta © wlochaty


Widoczność ograniczona :( © wlochaty


Czasami na zjazdach z pod kół szła niezła chmura pyłu © wlochaty


Ale Reba dawała sobie z nim rady © wlochaty


Czarnorzeki i teoretyczny cel za nami czyli Sucha Góra © wlochaty


Ścieżką między skałami czyli rez. Prządki © wlochaty


Ścieżki ciąg dalszy © wlochaty


Panorama Beskidy Niskiego schowała się za mgłą © wlochaty


Ale ja i tak patrzyłem w stronę Bieszczad © wlochaty


Obiadek pod sklepem i pies, który zjadł Pawłowi pół jego porcji © wlochaty


Na Królewskiej Górze zaznaczyłem nasza obecność © wlochaty


Nie smarujesz- nie jedziesz © wlochaty


Góra Chełm i Bardo niczym Połoniny © wlochaty


W oddali po lewej Królewska Góra © wlochaty


Czeka nas jeszcze między innymi taka pionowa ściana asfaltu © wlochaty


Ale nawet dobrze mi się podjeżdżało © wlochaty


Powrót z Prządek prowadził grzbietami tych gór na horyzoncie © wlochaty


Przed ostatni podjazd na dziś wreszcie się kończy © wlochaty


Dane wyjazdu:
41.66 km 12.00 km teren
01:51 h 22.52 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:420 m
Kalorie: kcal

krótko po okolicy

Piątek, 27 maja 2011 · dodano: 27.05.2011 | Komentarze 0

Popołudni skorzystałem z pogody i wyszedłem się przejechać. Najpierw czerwonym pod krzyż a później na Grochowiczną. Tutaj spotkałem rowerowych znajomych więc posiedziałem z nimi chwile, wypiłem piwko i pojechałem do domu przez zalew.



fotka z pod krzyża © wlochaty


Dane wyjazdu:
24.84 km 1.00 km teren
01:11 h 20.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Miejskie kilometry i zaległe zdjęcia

Piątek, 27 maja 2011 · dodano: 27.05.2011 | Komentarze 0

Jazda w tygodniu to do pracy, to do serwisu to do kolegi itp.
Wrzucam też zdjęcia z niedzielnego maratony w Iwoniczu-Zdroju. Jeśli będzie pogoda to jutro i pojutrze będą zdjęcia z większych górek :)))

Końcówka pierwszego podjazdu © wlochaty


Kawałek dalej © wlochaty


Gdzieś w lesie © wlochaty


Ostatnie metry przed metą © wlochaty


Dane wyjazdu:
48.91 km 11.00 km teren
02:20 h 20.96 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: kcal

Serwisowanie, testowanie i rozjeżdżanie

Poniedziałek, 23 maja 2011 · dodano: 23.05.2011 | Komentarze 1

Popołudniu skoczyłem do Pawła przeszlifować kasetę pod nowy łańcuch. Jeszcze troche trzeba dopieścić i będzie idealnie. Pojechałem przetestować na Przylasek. Myslałem że uschnę więc po dojechaniu cały mokry wbiłem się do pomieszczenia z woda z cudownej pompy. Załyczyłem, zalałem bidon i pojechałem szukać jakiejś leśnej drogi która by się łączyła ze zjazdem do Tyczyna. Troche pozarastaną ale jednak ją znalazłem i wyjechałem tam gdzie chciałem. Zjechałem do owego Tyczyna i zdecydowałem się jeszcze na mega podjazd na Matysówkę ale nie asfaltem a pierwszy raz w życiu tzw. wąwozem czyli przedłużeniem Łanów. Oj, tam to tylko na młynku się da i to w pokrzywach po kolana :D Dalej jeszcze na Słocinę i zjazd lasem. Ciemna chmura się zbliżała więc uciekłem do domu.



Szlify cz.1 © wlochaty


szlify cz. 2 © wlochaty


Jurajski Przylasek :P © wlochaty


Drzewa i słońce © wlochaty


Zjazd do Tyczyna z widokiem na Rzeszów © wlochaty


Dane wyjazdu:
47.31 km 37.00 km teren
02:40 h 17.74 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1050 m
Kalorie: kcal

Iwonicz-Zdrój maraton Cyklokarpaty

Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 22.05.2011 | Komentarze 3

Pojechaliśmy w 5 osób do Iwonicza-Zroju na druga edycje Cyklokarpat. Od samego rana byłem pewny że to będzie trudny dzień bo w piątek ostro grillowałem do rana a w sobote tez pobawiłem do późnych godzin. Dojechaliśmy na miejsce kolo 8:20. Opłata wpisowego, rozpakowanie, przebieranka, śniadanie i rozgrzewka. Na śniadanie prawdziwa bomba węglowodanowa w postaci dwóch izotoników, kawałka czekolady i bułki z bananem (:D). Okazało sie też że zapomniałem zapasowej dętki pompki. Pomke pożyczyłem od Micia a o dętke w razie co miałem martwić sie na trasie. Czasu na rozgrzewkę mieliśmy może z 15 minut więc podjazd 2,5km i zjazd spowrotem, ustawianie sie w sektorze i czekanie na start o godzinie 10. Kurde, moje samopoczucie i nastawienie ogólne do jazdy zmieniło się o 180 stopni. Czułem spora moc ale pierwsze 5km podjazdu szło powoli z racji że peleton nie rozciąga się od razu. Po wjechaniu do lasu jechało się ścieżką gdzie jednej osobie ciężko się zmieścić więc wystarczy że ktoś z przodu zszedł z roweru i kolejne 100 osób musiało spacerować za nim. Dla tego ja startuje zawsze z końcówki ostatniego sektora bo kogo mam wyprzedzić to i tak wyprzedzę a kto ma mnie objechać to i tak objedzie. Niestety niektórzy nie myślą i ładują się na sam przód a potem blokują resztę zawodników. Po wyjeździe z lasu słonce zaczęło smażyć okrutnie. Z nieba lał się żar a z zawodników litry potu. Ścieżka na początku rzadko dawał miejsce do wyprzedania więc toczyłem sie tam za kimś. Pierwszy konkretny zjazd uświadomił mi że grzebanie przy klamkach to był zły pomysł. Były za daleko od kierownicy przez co od razu bolały mnie dłonie od hamowania a owy zjazd sprawiał że czuć było palone klocki. W pewnym momencie ukazał mi się dość bolesny obraz. Chłopak w jednej ręce trzymał widelec i koło a w drugiej resztę roweru :/ Dalej kawałkami był asfalt a głównie teren. Na całej trasie podjazdy krótkie ale było ich sporo więc przewyższenia się nazbierały. Na pierwszym bufecie ogarnąłem pół batonika i kubek wody. Na drugiem zatankowałem bidon ale nie mieli bananów. Przy trzecim bufecie 15km przed metą powinienem zjeść banana bo były a czułem że powoli opadam z sił ale nie wiem czemu się nie zatrzymałem. Byłem dobrze napędzony wziąłem tylko kubek wody. Wziąłem dwa łyki, resztę wylałem na głowę. Zalało mi okulary i do końca wyścigu widziałem jak przez mgłę albo na dobrej fazie :D 7km przed metą czułem że jadę na rezerwie sił. Zaczęło grzmieć i trochę kropić. Dojechałem grupkę 10 ludzi ale byłem na tyle wymęczony że nie atakowałem. Jakbym zjadł wcześniej tego banana to może bym się skusił na atak bo goście jechali dość mozolnie. Ostatnie 1,5km to odcinek błotnisty ale wiedziałem że to końcówka i zaatakowałem jednego gościa i ruszyłem do mety. Z górki było więc sobie na to pozwoliłem. Kilkanascie minut po dojechaniu na metę zaczęło padać i tak przez jakieś 20 minut. Gigowcy mieli raczej nieciekawie :P

Ogólnie jechało mi się dziś całkiem dobrze. Świadczy o tym tylko 7,5min starty do Wojtka i Piotrka i 11,5min do Micia a przeważnie było to więcej. Ale cóż, zająłem w kategorii 22 miejsce na 32 zawodników więc tłumaczę to sobie mocna obsadą. Ogólnie trasa sucha i dosyć szybka. W porównaniu ze Strzyżowem miałem 19 minut lepszy czas przy takim samym dystansie i przewyższeniach z tym że tam było błoto i miałem łyse opony. Ale przecież nie chodzi o to by wygrywać. Chodzi o to by dobrze się bawić i czerpać przyjemność z jazdy. A ktoś i tak musi byc pierwszy a ktoś inny ostatni. Dziś też nie wiedziałem jak sie Geaxy zchowają bo nie miałem okazji ich stestować w terenie. Ale ogólnie sa spoko, tył czasem mi się na koleinach uślizgiwał ale przód trzymał ładnie a na asfaltach szły jak rakieta. 35km/h na przełożeniu 3-8 jechałem bez wysiłku. 40km/h albo więcej jak komuś siadałem an kole.
Sumując maraton. Trasa bardzo fajna i przyjemna. 3 bufety na trasie aczkolwiek banany mogłyby być na każdym. Po wyścigu kiełbasa z grilla lub pierogi. Oznakowanie trasy wzorowe no i te widoki podczas maratonu... ;) Beskid Niski.
Szkoda że mało aparatów na trasie było ale jak co znajdę to wrzucę przy kolejnych wpisach ;)

MAPA
Profil

Szybkie mocowanie pompki © wlochaty


Kurz z pod kół był wszędzie © wlochaty


Rowerowy akcent w samochodzie ;) © wlochaty
Kategoria Maratrony


Dane wyjazdu:
15.42 km 1.00 km teren
00:52 h 17.79 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

praca i grill

Piątek, 20 maja 2011 · dodano: 21.05.2011 | Komentarze 0

w piatek do pracy a po pracy do kolegi na grila i powrot o 5 rano. Chyba trzeba bedzie to wypocic :p Założyłem nowy łańcuch ale najmniejsze koronki kasety go nie przyjęły więc czeka mnie wymiana calej kasety :/


Dane wyjazdu:
15.55 km 0.00 km teren
00:50 h 18.66 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

praca i rowerowy

Czwartek, 19 maja 2011 · dodano: 19.05.2011 | Komentarze 0

Przed południem z Markiem najpierw do Hoffmana - Marek kupił spinke. Później do Gianta - ja kupiłem łańcuch xtr. Później do serwisu do Pawła - zakładanie spinki markowi a później do pracy a wieczorem do domu.


Dane wyjazdu:
10.22 km 0.00 km teren
00:28 h 21.90 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

praca i spotkanie z samochodem :/

Środa, 18 maja 2011 · dodano: 18.05.2011 | Komentarze 0

Miało byc standardowo do pracy w te i na zad ale nie było. Zauważyłem że moje nowe oponki dziwnie tańczą w pewnych sytuacjach tj. jeżeli jadę wzdłuż łączenia się dwóch nawierzchni. Wtedy nie moge opanować roweru i zarówno przód jak i tył dziwnie chodzą na boki. Dziś wyglądało to tak, że jechałem asfaltowym chodnikiem a obok był parking z płyt jomba (rejtana, dołowa). Asfaltem całą szerokością szły trzy osoby. Z prawej ogrodzenie więc wymijam jombami z lewej. Chciałem spowrotem wrócić na asfalt ale właśnie gdy miałem wjechać na na owa nawierzchnie oponki zastrajkowały i zaczęły szaleć w efekcie czego zacząłem hamować. Nie udało sie jednak i z prędkością (na szczęście) 20km/h postawiłem rower ukosem i wjechałem w cudnego Forda Mondeo MKII kombi. Odbiłem się pedałem od jego przedniego koła i kolanem od nadkola. Zdążyłem powiedzieć do siebie "osz ku%#a" i wpiąłem się spowrotem i pojechałem dalej. To było moje pierwsze spotkanie z autem. Dobrze, że z zaparkowanym...
W drodze powrotnej w tym samym miejscu zwolniłem i przeanalizowałem zachowanie opon... To samo. Tańczą.
W niedzielę maraton w Iwoniczu a ja jeszcze nie wiem jak one spiszą się w terenie a po dzisiejszym dniu mam pewne obawy bo w Przemyślu na maratonie miałem glebe w podobnej sytuacji. W sobotę musze pojechać w teren nawet jakby miało sypać śniegiem aby uniknąć rozczarowania na zawodach. Chociaż sobota to będzie dosyć ciężki dzień bo wcześniej jest piątek a ten będzie bardzo surowy. Zwłaszcza wieczór... ;)))