Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wlochaty z miasteczka Rzeszów. Mam przejechane 32780.46 kilometrów w tym 7048.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Dookoła Tatr

Kategorie

    Maratony

    Lombardia '18

    Lombardia '18

    Marcowy Beskid Niski

    Rumunia 2012

    Dookoła Tatr



Kilka szczytów

Sliezky Dom – Velicke Pleso(SK) - 1670
Pradziad(CZ) < - 1492
Pasul Prislop (RO) - 1416
Pasul Bucin (RO) - 1287
Sch. Akademicka Strzecha - 1282
Radziejowa - 1262
Petrowa Bouda (CZ) - 1260
Pasul Pangarati (RO) - 1256
Wielka Racza - 1236
Rabia Skała - 1199
Dziurkowiec - 1189
Wielki Rogacz - 1182
Przehyba - 1175
Mogielica - 1170
Jasło - 1153
Gubałówka - 1126
Klimczok - 1117
Jaworzyna Krynicka - 1114
Kvacianske sedlo (SK) - 1110
Okrąglik - 1101
Szczawnik - 1098
Runek - 1082
Ždiarskie sedlo(SK) - 1081
Łopiennik - 1069
Pusta Wielka - 1061
Szyndzielnia - 1028
Lubioń Wielki - 1022
Chryszczata - 997
Czantoria - 995
Glac (SK) - 990
Wielki Stożek - 979
Trohaniec - 939
Mała Ostra - 936
P. Salmopolska - 934
Błatnia - 917
Przełęcz Wyżna - 886
Wątkowa - 846
Pasul Setref (RO) - 825
Magura Małastowska - 813
Kamienna Laworta - 769
Maślana Góra - 753
Baranie - 745
Jawor - 741
Sch. Magura Małastwoska -740
Kolanin - 705
Słonny - 668
Grzywacka - 567
Stravie
Królewska Góra - 554
Przełęcz Długie -550
Bardo - 534
Patria - 510


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:662.41 km (w terenie 118.50 km; 17.89%)
Czas w ruchu:34:11
Średnia prędkość:19.38 km/h
Maksymalna prędkość:66.50 km/h
Suma podjazdów:6226 m
Maks. tętno maksymalne:188 (95 %)
Maks. tętno średnie:162 (82 %)
Suma kalorii:18515 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:41.40 km i 2h 08m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
117.05 km 0.00 km teren
06:17 h 18.63 km/h:
Maks. pr.:45.22 km/h
Temperatura:30.0
HR max:165 ( 83%)
HR avg:121 ( 61%)
Podjazdy:1524 m
Kalorie: 3314 kcal

Rumunia, dzień 3 czyli dwie przełęcze i wąwóz

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · dodano: 05.05.2012 | Komentarze 2

Budzimy się rano o 7, jest przenikliwie chłodno, na namiocie siadła rosa. Wystawiam łeb na zewnątrz, Seba już był nad wodą, jest 10 stopni, wszystko mokre i oblepione ślimakami. Na asfalt wchodzimy o 8:30 i już jest ponad 20 stopni ale to się szybko zmieni. Seba na odwrót założył sakwy więc musieliśmy poczekać na przekładkę. Co chwilę coś mu spada z bagażnika. Droga cały czas pnie się do góry, robimy postoje. Na jednym z postojów chciałem sobie wyregulować przerzutkę. Niestety pomyliłem rowery i pokręciłem Sebie przy rowerze :D Na wysokości 1050m n.p.m. jemy śniadanie, w lesie po bokach pojawiają się resztki śniegu. Po prawie 19km podjazdu i 1,5h jazdy osiągamy przełęcz Bucin – 1287m w górach Gurghiu. Na drzewie wisi tylko stara tabliczka wrośnięta w drzewo, szlaki są zamazane, widać że turystyka górska jest tutaj prawie martwa.
Czas na długi zjazd ale trochę chłodny. Zjeżdżamy do Gheorgheni i szukamy Kauflanda. Mamy już prawie 50km więc wypada wypić kawe z automatu, potem piwko no i zjeść coś ciepłego. Posmakowało mi lokalne Mici czyli paluszki z mięsa mielonego za niecałe 5 Lei. Słońce już praży niesamowicie więc jedziemy dalej, trzeba zaatakować kolejną przełęcz ;) Przy wyjeździe z miasta Sebastian gubi butelkę z wodą, przyczepił ją spowrotem ale za 100 metrów gubi już wszystko prócz sakw czyli karimatę, śpiwór, namiot i kask… no i wodę :D Tym razem zamontowaliśmy to tak że już do końca trasy było ok.
Podjazd zaczyna się tuż sa miastem ale tutejsze podjazdy są długie ale delikatne, tego akurat nie było czuć przez długi czas, dopiero powyżej 1000m n.p.m. jest on odczuwalny. Po drodze korzystam ze źródełek, chłodzę głowe lodowatą wodą, jedzie się o wiele lepiej. Po pokonaniu 15km mniej lub bardziej męczącego podjazdu z serpantynami na końcu zatrzymujemy się na Pasul Pangarati 1256m n.p.m. (inna nazwa to przełęcz Bicaz). Co zastajemy na górze? Jeden szlak pieszy i stragan z miodem. Podchodzimy trochę wyżej do cienia skąd widać już fajne skały. Odpoczywamy chwile i ruszamy w dół. Wjeżdżamy do wąwozu Bicaz, drugiego co do najgłębszych w Europie. Zatkało mnie! Mega zajebiście. Opłaciły się wszystkie trudy żeby tutaj dojechać i zobaczyć do na własne oczy. Droga wije się razem z rzeką między skałami strzelającymi na 400 metrów w górę, co chwilę strome i ciasne serpentyny, ledwo udaje się wyhamowywać rower. Jest chłodno i wilgotno, dookoła stragany z duperelami typu dywan czy sweter lub plastikowe zabawki. Rzeka się kotłuje na jazach, obok na ścianach ćwiczą grupy wspinaczkowe. No jest po prostu nie do opisania. Kawałek dalej gdzie jest trochę więcej miejsca zatrzymujemy się na piwo, udało się dostać najlepsze piwo w Rumuni – Ursus w butelce. Spotykamy też polaków z Krakowa.
Pora się pożegnać z cudem natury, jedziemy dalej trochę pod wiatr. Po około 20km wjeżdżamy do miasteczka Bicaz. Wrażenie raczej przygnębiające. Wzdłuż drogi ciągnie się betonowa ruina jakiejś fabryki, ściany się walą, okna wybite, dookoła gruzy. Budynki mieszkalne nie remontowane co najmniej 20 lat, tynk odpada, pod sklepem żebracy bez butów. Ogólnie biedne miasteczko. Wyjeżdżamy w poszukiwaniu miejsca pod mokry namiot. Docieramy do zapory na jeziorze Bizac. Trzeba serpentyną wjechać na górę, ja już ledwo żyję, nawet na młynku się potwornie męczę. Za zaporą skręcamy za znakiem z namiotem. Okazuje się jednak że nic takiego tam nie ma, tylko pływająca restauracja i spadek 45* do wody, wracamy do drogi. Ani metra płaskiej ziemi – z lewej spadek do wody, z prawej góry. Po kilkuset metrach stoją domki, Seba idzie zapytać i za chwile mnie woła bo kobieta w recepcji nie zna żadnego angielskiego słowa. Coś tam nam narysowała. Z obrazka wynikało że w domku są 3 pokoje, jeden 3osobowy. Bierzemy go. Płacimy za niego wspólnie 70 Lei i o 18:30 zaczynamy się rozpakowywać.
Nie musimy się spieszyć bo mamy prąd, ciepłą wode itp. Więc na spokojnie gotujemy wodę, piejemy piwko na tarasie, jest przyjemnie. Już miałem nadzieję że się wyśpię ale Sebastian zaczął chrapać :D Po 1,5h podjąłem próbę spania na podłodze w korytarzu ale było twardo i zimno, wróciłem więc do łóżka i jakoś się udało hehehe ;)



poranne ślimaki © wlochaty


stojaki serwisowe © wlochaty


jedno z mijanych źródełek © wlochaty


Pasul Bucin © wlochaty


na zjeździe z p. Bucin pokazały nam sie kolejne góry które dziś przejedziemy © wlochaty


Wypłaszczenie © wlochaty


Mici czyli szybki obiadek © wlochaty


Centrum Gheorgheni © wlochaty


Seba gubi swój dobytek © wlochaty


Jaszczurka zjada suszoną żabę © wlochaty


Nie wiadomo co czeka za zakrętem © wlochaty


Odpoczynek nad Pasul Pangarati © wlochaty


do wąwozu już blisko © wlochaty


robi się ciekawie © wlochaty


wjeżdzamy © wlochaty


straganiki przy drodze © wlochaty


cały czas przy skalnych ścianach © wlochaty


:) © wlochaty


Zapora na jeziorze Bicaz © wlochaty


nasza chatka © wlochaty
Kategoria Rumunia 2012


Dane wyjazdu:
106.68 km 0.00 km teren
05:21 h 19.94 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:32.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:119 ( 60%)
Podjazdy:934 m
Kalorie: 2886 kcal

Rumunia, dzień 2 czyli mrówki

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 05.05.2012 | Komentarze 2

Po nocnym czuwaniu wstajemy dośćwcześnie, nie pamiętam o której ale w siodłach byliśmy już o 7:30. Jest trochę chłodno a nas czeka zjazd. Na dole przy stacji benzynowej stoi policja i bawi się sygnałem, włącza i wyłącza ku uciesze okolicznych mieszkańców. W jednej z wiosek wykorzystujemy przydrożną ławkę i jemy śniadanie. Kilku tubylców chciało z nami porozmawiać ale oni swoje a my swoje. Jeden gość zainteresował się moim lusterkiem ;)
Posileni kanapkami zaczynamy podjazd, robi się już dosyć ciepło. Na szczycie drogi, w lesie zatrzytmujemy się w Leonard Cafe i za 3 lei kupujemy espresso. Tego mi było trzeba. Kelnerka też jest nami zainteresowana, pyta skąd jedziemy itp., dodaje że była kiedyś w Polsce.
Jedziemy do Reighn, zatrzymujemy się pod Kauflandem. Mamy dużo czasu więc się nie spieszymy, w spokoju pijemy zimne piwko, rozmawiamy z gościem który sprzedawał etui do telefonów na parkingu. Następnie obieramy kurs na Sovatę, na zjeździe gdzie był v-max trójka dzieciaków wystawia rękę żeby przypić piątkę. Troche to niebezpiczne było z racji prędkości a dodatkowo dzieci wlazły prawie pod koło. Czym bliżej Sovaty tym więcej zdobionych bram do gospodarstw. Słońce przygrzewa już dosyć mocno, w Sovacie jemy pizzę. Dostaliśmy całkiem inną niż zamówiona ale mi było wszytsko jedno, ważne że mam jedzenie :D Jeszcze zakupy w Penny Markecie i powoli rozglądamy się za spaniem. Przejeżdżamy przez Praid – miasteczko turystyczne, pełno jedzenia i straganów, to tutaj zaczynają się góry. Kawałek za miatem znajdujemy fajne miejsce blisko drogi i rzeczki. Jest 33 stopnie o godzinie 16:45. Rozkładamy namioty i ogólnie ogarniamy się czyli mycie, gotowanie wody itp. A na koniec zimne piwo prosto z rzeczki :D Oczywiście atrakcją były mrówki które były wszędzie.



Zaczynają się ładne widoki © wlochaty


Rumuńskie wsie jakieś puste © wlochaty


W Reighn obok Lidla ztoją dwa kościoły, prawosławny i katolicki © wlochaty


Chłopiec odpoczywa w cieniu © wlochaty


Rumuńskie prądy © wlochaty


Odpoczynek przy sklepiku (Magazin Mixt) © wlochaty


Zjazd © wlochaty


Jedna z wielu zdobionych bram różnymi napisami © wlochaty


Czasami prócz dziur w drodze trzeba omijać krowy :D © wlochaty


Konstruuje lodówkę © wlochaty


Po robocie się nalezy :) © wlochaty


Wszechobecne mrówki miałem nawet w zupie © wlochaty
Kategoria Rumunia 2012


Dane wyjazdu:
12.58 km 0.00 km teren
00:40 h 18.87 km/h:
Maks. pr.:41.29 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:148 m
Kalorie: kcal

Rumunia, dzień 1 czyli wściekły pies

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 05.05.2012 | Komentarze 1

Z Rzeszowa wyjeżdżamy o 6 rano, czeka nas 600km jazdy, prawie 12 godzin. Na Węgrzech w Tokaju nawigacja zrobiła mi niespodziankę i objechaliśmy górę Tokaj dookoła ;) W Levelku tankujemy mega drogi gaz, 4zł/l… Na wjeździe do Rumuni celniczka rzuca „dziękuję, dowidzenia”, pani która sprzedaje winiety też żegna nas po polsku i wjeżdżamy na bardzo szerokie ale często remontowane drogi. Do Bystrzycy (Bistrita) dojeżdżamy o 17:40 ale okazuje się że tutaj jest 18:40 :D Zostawiamy samochód pod Kauflandem i wyjeżdżamy z miasta tuż przed godziną 20. Powoli się ściemnia, trzeba znaleźć miejsce do spania. Atakujemy serpentynkę i rozstawiamy namioty w lesie obok drogi ale tak że nas nie widać. Gasimy latarki a za chwilę przyszedł jakiś duży pies i zaczął szczekać, o 3 w nocy blisko namiotów coś spadło na ziemię z hukiem, majty pełne i czuwanie do rana :D



Spakowani, można ruszać © wlochaty


Jeszcze 220km © wlochaty


Wszędzie remonty © wlochaty


Bistriţa lezy u podnóża Karpatów © wlochaty


Możemy ruszać © wlochaty


Słońce zachodzi © wlochaty


Namioty stawiamy prawie po ciemku © wlochaty
Kategoria Rumunia 2012


Dane wyjazdu:
21.45 km 0.00 km teren
01:01 h 21.10 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

popołudniowy relaks

Środa, 25 kwietnia 2012 · dodano: 25.04.2012 | Komentarze 3

Taka sobie traska z nudów popołudniu. Słocina, Krasne, Załęże i do domu.
Dziś przed południem mimo sporego zachmurzenia powietrze było bardzo czyste. W Pakoszówce przed Sanokiem ukazały mi się wyraźne połoniny z resztkami śniegu. Jeżdżę tamtędy regularnie ale takich widoków jeszcze nie miałem. Zdjęcie marnej jakości bo z telefonu wykonane przed Leskiem. W rzeczywistości robiło to niezłe wrażenie.

tory na Załężu © wlochaty


Bieszczady © wlochaty


Dane wyjazdu:
75.42 km 40.00 km teren
04:03 h 18.62 km/h:
Maks. pr.:61.53 km/h
Temperatura:22.0
HR max:187 ( 94%)
HR avg:162 ( 82%)
Podjazdy:1400 m
Kalorie: 2528 kcal

Cyklokarpaty Rzeszów

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 0

Wpis dosyć opóźniony gdyż czekałem na ostateczne wyniki ale chyba się nie doczekam. Potworne problemy organizacyjne sprawiły że start opóźnił się o 50 miunt. Pokręciłem się z chłopakami po mieście a nastepnie udałem się do sektora. Jak się okazało do drugiego a nie do trzeciego. Start o 11:50 i jazda przez planty i ściezkę rowerową koło zalewu, żwirowni a póxniej przez os. Biała. Prędkość przejazdu przez miasto miała wynosić 20km/h ale radiowóz prowadzący chyba tego nie skumał w efekcie czego nie raz przekraczałem 40km/h a później gwałtopwne hamowanie i tak w koło. Takie prędkości i nerwowa jazda na starcie to nie moja dziedzina.
W końcu start ostry, dosłownie po podjazd ma 17%, wyprzedziłem Pawła i Sebastiana i wjechałem do lasu gdzie królują fajne single w dół i do góry, wszytsko jest do podjechania chociaż wcześniej trzeba wrzucić młynek bo inaczej się nie da. No wszyscy którzy tak wojowali na asfaltowym podjeździe zaczęli schodzic z rowerów w owym lesie. Zdenerwowało mnie to bardzo bo dużo się na tym traciło. Na drewnianym mostku w lesie przednie koło zablokowało mi się między dwoma deskami, zacząłem szarpać rower a ten nic, ludzie z tyłu czekają aja korkuję. Jakoś szarpnąłem w tył i poszło. Dojechałem do pierwszego bufetu na 17km. Dziewczyny trochę nie ogarnięte i przerażone. Proszę o izotonik i podaję odkręcony bidon. W zamian dostaję 100ml mineralnej w kubku. Musiałem sam się obsłużyć.
Jadę dalej, fajny wąski zjazd lasem do Chmielnika, minąłem kilka dzieciaków z hobby, posłusznie usuwału się na bok. Brawo.
Dojeżdzam do asfaltu i łykam żela, skręcam w stronę podjazdu na Borówki, wiem że nie jest łatwy ale wbijam się w rytm i jadę swoje. Na górze do lasu i w dół po korzeniach, na zjazdach czuje się świetnie i wyprzedzam. Teraz kolej na podjazd asfaltowy, troche umarłem ale wyjechałem. Dalej obieram kierunek Chmielnik, mijam Konę zmieniającego dętkę i zjazd drogami polnymi, nagle skręt w lewo a mialo być prosto, troche się zdezorientowałem bo oznaczenie skrętu było marne, po prostu pojechałem za jakimś gościem po jakimś polu. Na dole kawałeczek asfaltem i podjazd na Magdalenkę, patrzę na licznik, uff już na półmetku, może to mi pomoże. Na górze wrzucam banana i dojeżdzam do rugiego bufetu z izotonikiem na 32km. Tam idzie sprawnie, dziewczyna nalewa, zakręca i podaje. Nie marudzi że bidon brudny i sobie ręce oblała lepkim napojem, bardzo fajnie. Zjeżdzam do Cierpisza, pierwszy raz zjechałem tą drogą bez dotykania klamek co owocuje 50km/h+ po szutrze. Dalej w dół do lasku, przejazd przez mostek i dymanie do góry znów na Magdalenkę, dojechałem większą grupkę która uciekła mi przed Borówkami, wyprzedzam dwóch gości ale reszta ucieka. Chyba poluzowała się nakrętka kasety bo przerzutka działa co 2 kliknięcia. Koło 3 krzyży zjazd po dziurach do asfaltu a potem skręt w lewo, tej drogi nie znam, widze że jakiś gość ostro daje w dół a strzałka nakazuje skręcić w prawo do lasu, ciul, jade za strzałką mając nadzieję że nikt sobie jaj nie zrobił.
Ok., są taśmy czyli jadę dobrze, przeskok przez rzeczkę, podbieg z rowerem na skarpę i zjazd do Chmielnika. Wziłąem banana na trzecim bufecie. Kawałek po płaskim asfalcie i podjazd lasem. Na szczycie wjazd do Słocińskiego lasu, lasek nie jest duży ale ma tyle ścieżek ze głowa mała, myślałem że już wszystkie znam a tu jakieś nowe ;) W jednym miejscu masa szkła, jakoś ominąłem, kamienny mostek i dalej hopki a później podjazd. Wypadam na Św. Rocha i kieruję się w stronę cmentarza koło Wojtka domu. Zjazd do Kiepury i podjazd Matysówka druga strona. To ostatni mocny podjazd, widze że ludzie umierają, prowadzą, sapią, zipią i Bóg wie co jeszcze, ja sobie jadę. 5km do mety, jeszcze żyję więc próbuję coś tam kręcić, zjazd serpentynką i podjazd wyciągiem gdzie dogania mnie Kona, gadamy i jedziemy. Na górze Kona odjeżdża a ja już sobie na lajcie zjeżdżam torem moto i do mety. Ale cóż to ?! gdzie ta meta? Widze tylko 20-30 zawodników leżąych na trawie. Przejechałem metę i nawet nie wiedziałem, zero oznaczenia. Później do domu cośsie napić (browar oczywiście) i na rynek na posiłek, sprinty w których nie chciało mi się jechać i dekorację której nie było. Rynek został zdominowany przez fanów Resovii, która została mistrzem polski w siatke.
Trasa miała 55km, czas 03:04:26, srednia 17.89km/h.
Nieźle, założenie miałem takie żeby nie zejść ponizej 17km/h.
Wyników jeszcze nie ma takich pewnych, na liście brakuje ponad 100 zawodników, inni znów są źle sklasyfikowani. Tak to wyglądy gdy czas mierzony jest ręcznie. Niestety ekipa która robi nam pomiary elektroniczne miała wypadek samochodowy, kierowca walczy o życie, pasażer zmarł na miejscu. Dekoracja będzie na kolejnym maratonie w Pustkowie.
Póki co zajmuję 25 miejsce na 57 w kat Mega M2. Na pewno coś się zmieni bo niektórzy goście z Mega są wpisanie w Hobby. Ogólnie na razie jest wszytsko do góry nogami. W kat. Mega Open jestem na 51 na 173. Do zwycięzcy mojej kategorii straciłem 32 minuty.
Oczywiście klase pokazał Lary na dystansie Giga, przyjechał z Giga z 3 minuty po mnie gdzie ja jechałem Mega czyli 24km i 800m w pionie różnicy :O prze gość
Podsumowując: Pogoda piękna, trasa rewelacyjna, z naszych niezbyt górzystych terenów zostało wyciśnięte to co się dało, 1400m przewyższenia na 55km to niezły wynik. Niestety organizacja ucierpiała mocno ale wszystko przez przypadki losowe.
Ja sam z siebie jestem nawet zadowolony. Uzyskałem 331 punktów, to dla mnie bardzo dobry wynik. W zeszłym sezonie maksymalnie uzyskałem 330 i to we wrześniu kiedy organizm jest w dużo lepszej formie niż na wiosnę. A dodam że jechałem na jakieś 85-90% mocy, mam nadzieję że na kolejnych startach będzie mi szło równie dobrze.


Tuż przed startem © wlochaty


Wyjeżdzam z zakorkowanego lasu © wlochaty


Cisnę na Magdalenkę © wlochaty


To samo miejsce © wlochaty


Ostatnie 5km do mety © wlochaty
Kategoria Maratrony


Dane wyjazdu:
9.36 km 0.00 km teren
00:25 h 22.46 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

do biura ck

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 23.04.2012 | Komentarze 0

przed maratonem pojechałem odebrać numerek startowy. Biuro od 8, ja byłem o 8:25. Zeszło 1,5h !!!! WTF?! Odrazu wiedziałem że będzie opóźniony start. Opis samego wyścigu będzie jak w końcu pojawią się wyniki i zbiorę kilka zdjęć.


Dane wyjazdu:
16.11 km 6.50 km teren
01:05 h 14.87 km/h:
Maks. pr.:47.85 km/h
Temperatura:15.0
HR max:180 ( 91%)
HR avg:137 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 715 kcal

krótko po lesie na Łanach

Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 0

z Sebastianem i Wojtkiem pod wieczór przejechaliśmy odcinek trasy w lesie na Łanach ale spokojnym tempem. Po dojechaniu do asfaltu było już trochę ciemno więc powrót do domu przez tor moto.


Dane wyjazdu:
35.75 km 20.00 km teren
02:01 h 17.73 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max:183 ( 92%)
HR avg:146 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1658 kcal

objazd CK rzeszów

Czwartek, 19 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 1

W 7 osób pojechaliśmy objechać trasę. Początek czyli jakieś pierwsze 6km w terenie będzie mocno dawał po dupie, dalej już troszkę mniej biegania i mniejsze nachylenia. Po drugim zjechaniu do Chmielnika 3 osoby pognały przed siebie nie czekając na resztę. W dupie mam taki objazd, pozostali koledzy też więc wróciliśmy przez Słocinę do domu. Tempo bardzo mocne, ledwo żyłem. Dobrze ze miałem skuwacz i spinkę bo Wojtek miałby spacer :P


Dane wyjazdu:
18.24 km 1.00 km teren
00:49 h 22.33 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rowerowe bezrobocie :(

Wtorek, 17 kwietnia 2012 · dodano: 17.04.2012 | Komentarze 7

przed południem dostałem nieprzyjemną wiadomość. 5 dni przed pierwszym maratonem i to w swoim mieście, jeden z głównych sponsorów naszego teamu wycofał się w ostatniej chwili. Czyli jestem wolnym strzelcem tak jak pozostałych 8 osób :( Tak więc nie przewiduje w tej chwili żadnych startów w tym sezonie, nie mam zamiaru płacić wpisowego i za paliwo z własnej kieszeni. Szkoda że tak się stało no ale cóż, biznes jest biznes, firma sie wycofała i nikt na to nic nie poradzi a pieniądze dla drużyny z nieba nie spadną. Team został zredukowany.
Pocieszam się natomiast zbliżającym się wypadem do Rumuni, wczoraj dostałem ostatnie potrzebne mi rzeczy w tym nowe sakwy Crosso ze zniżką od sklepu http://www.szumgum.com/. Dziś wyszedłem sprawdzić jak się to trzyma.
Założyłem też nowe kapcie - Huthison Acrobat air protect 37mm. Bardzo fajnie się toczą no i na szutrówkach jedzie się komfortowo, nie to co poprzednie slicki.
Trasa: Rz-ów, Tyczyn park, Budziwój - tutaj spotkałem Tomka B. chwile z nim pogadałem i przez żwirownie do domu.
PS. 1kkm

Gotowy do załadunku ;) © wlochaty


Teraz to można się rozpędzać bez obaw © wlochaty


rybie oko © wlochaty


Dane wyjazdu:
28.27 km 10.50 km teren
01:42 h 16.63 km/h:
Maks. pr.:61.50 km/h
Temperatura:18.0
HR max:188 ( 95%)
HR avg:137 ( 69%)
Podjazdy:420 m
Kalorie: 1109 kcal

regge raj :D

Piątek, 13 kwietnia 2012 · dodano: 13.04.2012 | Komentarze 2

Po pracy sie pogoda zrobiła to poszedłem obadać jak wygląda niebieski szlak na Łanach, nie byłem w tym lesie ze 3 lata. Bardzo ładnie, kwiatki kwitną, robi się zielono ale cóż z tego jak za tydzień ma tamtędy lecieć maraton ? Zjazdy z hopkami niespodziankami i podjazdu prawie pionowe, na młynku rower stawał pionowo albo koło się ślizgało. Oj będzie kara na początek jak nic. Wysysacz energii po prostu. A jak jeszcze popada to już całkiem się zrobi wesoło :P Objechałem tam kilka ścieżek a raczej przeszedłem a i tak tętno skakało do 95%. Bogu dziękowałem jak znalazłem asfalt. Ale z asfaltu odbiłem w inny asfalt w głąb lasu, zjechałem na dół a tu... staw rybny :O Tyle tu jeżdże a tam jeszcze nie byłem. Dalej już podjazd jakimś lasem, oczywiście ledwo na młynku się da, wyjechałem na górę i słyszę jakąś muzykę znikąd. Co jest kurde ? :D Za krzakami stał domek, pod domkiem siedział chłop a na oknie miał wystawione dwa głośniki i jakieś regge na full, bardzo wylajtowany gość, piosenka od razu mi wpadła w ucho.
Dalej zjechałem do Chmielnika i zacząłem podjazd na Borówki ale że dziś ciężko mi się jechało to stwierdziłem że nie będę się przemęczał i wrócę do domu i zajmę się trzeszczącym jarzmem sztycy. Wróciłem przez słociński las. Zjazdy na nowych oponach idą rewelacyjnie, przewidywalny tor jazdy, zero uślizgów itp.



zjazd © wlochaty


i podjazd © wlochaty



Piosenka z regge raju :D