Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wlochaty z miasteczka Rzeszów. Mam przejechane 32780.46 kilometrów w tym 7048.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Dookoła Tatr

Kategorie

    Maratony

    Lombardia '18

    Lombardia '18

    Marcowy Beskid Niski

    Rumunia 2012

    Dookoła Tatr



Kilka szczytów

Sliezky Dom – Velicke Pleso(SK) - 1670
Pradziad(CZ) < - 1492
Pasul Prislop (RO) - 1416
Pasul Bucin (RO) - 1287
Sch. Akademicka Strzecha - 1282
Radziejowa - 1262
Petrowa Bouda (CZ) - 1260
Pasul Pangarati (RO) - 1256
Wielka Racza - 1236
Rabia Skała - 1199
Dziurkowiec - 1189
Wielki Rogacz - 1182
Przehyba - 1175
Mogielica - 1170
Jasło - 1153
Gubałówka - 1126
Klimczok - 1117
Jaworzyna Krynicka - 1114
Kvacianske sedlo (SK) - 1110
Okrąglik - 1101
Szczawnik - 1098
Runek - 1082
Ždiarskie sedlo(SK) - 1081
Łopiennik - 1069
Pusta Wielka - 1061
Szyndzielnia - 1028
Lubioń Wielki - 1022
Chryszczata - 997
Czantoria - 995
Glac (SK) - 990
Wielki Stożek - 979
Trohaniec - 939
Mała Ostra - 936
P. Salmopolska - 934
Błatnia - 917
Przełęcz Wyżna - 886
Wątkowa - 846
Pasul Setref (RO) - 825
Magura Małastowska - 813
Kamienna Laworta - 769
Maślana Góra - 753
Baranie - 745
Jawor - 741
Sch. Magura Małastwoska -740
Kolanin - 705
Słonny - 668
Grzywacka - 567
Stravie
Królewska Góra - 554
Przełęcz Długie -550
Bardo - 534
Patria - 510


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1202.08 km (w terenie 196.00 km; 16.31%)
Czas w ruchu:65:35
Średnia prędkość:18.25 km/h
Maksymalna prędkość:67.30 km/h
Suma podjazdów:16750 m
Maks. tętno maksymalne:188 (95 %)
Maks. tętno średnie:133 (67 %)
Suma kalorii:31711 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:63.27 km i 3h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
8.89 km 0.00 km teren
00:24 h 22.23 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

planty

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · dodano: 30.07.2012 | Komentarze 0

pod wieczór na koncert na plantach, w międzyczasie monopolowy i znów planty a później dom. Serce mi stanęło jak zobaczyłem że nie mam licznika. Na szczęście kolega miał mega latare w telefonie o ogólnie w poszukiwania zaangażowało się z 7 osób więc po kilku minutach licznik się znalazł. Dzięki wielkie ! ;) v-max na powstańców wawy, sam jestem w szoku :D


Dane wyjazdu:
3.00 km 2.50 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

działka

Niedziela, 29 lipca 2012 · dodano: 30.07.2012 | Komentarze 0

czyli ogarnąć teren po nocnej imprezie


Dane wyjazdu:
75.56 km 31.50 km teren
03:55 h 19.29 km/h:
Maks. pr.:64.50 km/h
Temperatura:35.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:750 m
Kalorie: kcal

Wilcze piekło

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 28.07.2012 | Komentarze 6

Wyjazd w najgorszym czasie czyli koło 14 :D Pojechałem z Sebastianem, od początku piekielnie gorąco, w słońcu 40 stopni, od razu przypomniało mi się piwkowanie przy rumuńskich mostach. Jechało mi się strasznie ciężko i opornie, w dodatku strasznie irytowały mnie różne dźwięki roweru, jak się coś psuje to najlepiej wszystko. Hałasuje hamulec, przerzutka, łancuch i kto wie co jeszcze. Podjazdy mnie zabijały. Ogólnie bardzo wątpiłem czy dojadę na Patrię ale po pierwszym przystanku jechało się trochę lepiej. W okolicy Zimnego Działy spotykamy dwóch bikerów i bikerkę, trochę pobłądzili w drodze na Wilcze, tłumaczymy jak dojechać ale odpuszczają bo mają już ponad 70km.
Po dojechaniu na Patrię zimne psssst :) Pogadaliśmy chwilę z rowerzystą na górze i objaśniliśmy jak zjechać na straszydle.
My sami posiedzieliśmy chwilę i jazda do Kąkolówki przez wieczne błoto. Dopiero teraz nabrałem sił i jechało mi się dobrze. Potem Błażowa i podjazd na Hremanową, dalej przylasek i do Rzeszowa.



Przerwa na zimnym dziale © wlochaty


Pssst. Szkoda że bez ostrości © wlochaty


mimo suszy znalazłem błoto © wlochaty


Dane wyjazdu:
32.19 km 16.50 km teren
01:33 h 20.77 km/h:
Maks. pr.:59.60 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: kcal

z nowym kapciem

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 7

Plan był prosty, dobić dziś do 4kkm. Nie udało sie bo mi się woda skończyła. Poszalałem za to z nową oponą z tyłu. Całkiem ładnie trzyma ale chyba każda nowa guma trzyma. Jeździłem w okolicach Magdalenki, sporo trasą Skandii tylko w przeciwnym kierunku.
Po powrocie odebrałem paczkę z ciuchami od państwa Włoszczowskich :)
A i jeszcze założyłem trochę czerwonej biżuterii do roweru i wymieniałem opaski obręczy na taśmę izolacyjną przez co urwałem 54g :D:D
mapa niedokładna bo na słocinie błądziłem a ręcznie nie potrafię zrobić czegoś dokładnego bo sam nie wiem gdzie byłem ;p
edit: zapomniałem napisać że na pierwszym podjeździe trafiłem na wyjątkowo namolnego kundla, biegnie koło kostki i nie odpuszcza, macham nogą, dostał w nos i biegnie dalej, jeszcze bliżej mnie, dostał w bok, zrobił fikołka. Za chwile patrze a on znów przy korbie :/ opamiętał sie za trzecim butem dopiero




z lewej przednia, z prawej tylna opona po niecałych 2kkm © wlochaty


Nowy kapeć, Saguaro © wlochaty


Gratis do ciuchów :) © wlochaty


Dane wyjazdu:
70.94 km 22.00 km teren
03:07 h 22.76 km/h:
Maks. pr.:66.40 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:800 m
Kalorie: kcal

miał być rozjazd

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 1

wyszedłem z domu o 16, miałem zrobić mały rozjazd po sobotniej nocy. Jechało sie jednak tak fajnie że trasa się nieco wydłużyła. Brakowało mi dobrego tempa i przejezdnych tras :)



Dane wyjazdu:
49.35 km 0.00 km teren
02:20 h 21.15 km/h:
Maks. pr.:65.70 km/h
Temperatura:20.0
HR max:170 ( 86%)
HR avg:130 ( 65%)
Podjazdy:1070 m
Kalorie: 1351 kcal

Powrót do domu - Pradziad

Piątek, 20 lipca 2012 · dodano: 21.07.2012 | Komentarze 3

Dziś wracamy do domu ale początek był troche nerwowy. Centrum Jeleniej Góry rozkopane, nie ma znaków o objeździe, jadę za innymi przez jakieś pola. Jedziemy do Wałbrzycha zobaczyć zamek Książ a następnie poniewierani nawigacją dojeżdżamy do Czech przez jakieś wsie bez asfaltu, cały czas dziury i zakręty, mało ekonomiczna trasa:P W Czechach zatrzymuje mnie policja do kontroli, tracimy godzinę czasu bo zostaje przewieziony radiowozem na testy antynarkotykowe do szpitala w Jaseniku. W końcu dostaje wszystkie dokumenty i jedziemy do Kralovic.
Składamy rowery, pompujemy mocno koła i o 12 ruszamy. Celowo zaczynamy z Kralovic bo jest to najniższy punkt w okolicy. Pierwsze 14 km idzie lekko, podjazd jest mało odczuwalny ale przy głównym parkingu pod Pradziadem zaczyna się 10 kilometrowy podjazd, samochody jadą wahadłowo co jakiś czas więc mamy całą drogę dla siebie, spotykamy dwóch bikerów z Gliwic i jedziemy kawałek razem rozmawiając. Na górnym parkingu w Ovcarni robimy krótki postój na jedzenie i ubieranie się, jest 11 stopni. Teraz ostatnia faza podjazdu i jesteśmy pod wieżą 1492 m n.p.m. :) Kilka zdjęć i spadamy na dół zanim zamarzniemy.
Zjazd jest epicki, przez 10 minut zjazdu nie schodzimy poniżej 55km/h :)
Do Kralovic też się dobrze jedzie około 40km/h.
Nazabierało się przez ten urlop kilka nowych cyferek do kolekcji :D



Wyjazd z Jeleniej Góry... © wlochaty


Zamek Książ © wlochaty


Szczyt co raz bliżej, widok z Ovcarni czyli po 6km podjazdu © wlochaty


No i jest © wlochaty


górka do kolekcji © wlochaty


Kawałek wieży © wlochaty


widok na zachód © wlochaty


Dane wyjazdu:
44.85 km 21.00 km teren
03:16 h 13.73 km/h:
Maks. pr.:55.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max:175 ( 88%)
HR avg:126 ( 63%)
Podjazdy:1000 m
Kalorie: 1850 kcal

Karkonosze dzień 4 - izery

Czwartek, 19 lipca 2012 · dodano: 19.07.2012 | Komentarze 1

Przed wyjazdem raz kropi a raz świeci słońce, ciężko wybrać dobry moment na wyjazd. Serwisuje jeszcze rower i wychodzimy przed 11. Dziś jedziemy podbijać Izery…
Najpierw do Piechowic i tam na szlak zielony. Początek ostry ale do podjechania. Po dojechaniu na Bobrowe Skały (634) robimy przerwę i idziemy na skałki gdzie jest punkt widokowy. Całkiem ładny mimo niskich chmur. Dalej mieliśmy jechać grzbietem kamienickim czyli niebieskim szlakiem… Powtórka rozrywki czyli kierunek dobry tylko wektor przeciwny.
Zjechaliśmy w inną stronę myśląc że jedziemy dobrze bo pojawił się niebieski szlak z tym że rowerowy a nie pieszy. Zorientowałem się po kilku kilometrach asfaltu. Dołączamy się do niebieskiego na Koziej Szyi pokonując asfaltowe serpentyny. Dalej już przyjemnie i w miarę równo chociaż było trochę błota. Izery to bardzo malownicze tereny, jak w bajce. Szkoda tylko że my czujemy ogólne zmęczenie i jedzie się kiepsko. Próbujemy robić przerwy na jedzenie i odpoczynek ale to nic nie daje, w dodatku mocno wieje.
Dojechaliśmy do krzyżówki szlaków na Rozdrożu Izerskim skąd widać najwyżej położoną w Europie kopalnie (kopalnia kwarcu Stanisław). Decydujemy się wracać już do domu żeby trochę odpocząć i się ogarnąć przed powrotem do Rzeszowa.
Wybieramy zielony szlak który prowadzi na główny grzbiet Izerów. Najpierw lajtowo a później z buta. Szlak był bardzo stromy, korzenie, kamienie (kwarcowe skały wyglądały rewelacyjnie), i spływająca woda, wszystko wyglądało jak w Słowackim Raju. W końcu doszliśmy na góre. Tutaj obieramy szlak niebieski na Szklarską Porębę. Zjazd jest mega fajny, szeroka szutrówka a później odcinek techniczny po kamieniach i korzeniach ale już nie takich dużych jak w poprzednich dniach. W Szklarskiej aby uniknąć jazdy główną drogą patrze na mapę i widzę że jest niebieski szlak wzdłuż rzeki i zahacza o Wodospad Szklarki – To jedziemy! Na szlaku masa ludzi bo to blisko centrum ale jakoś się przeciskamy między piechurami a skałami. Wodospad ogromny, ponad 13 metrów.
Opuszczamy zatłoczoną atrakcję i jedziemy wzdłuż rzeki technicznymi sekcjami raz na góra raz na dół, dużo funu. Wpadamy do Piechowic i asfaltem na nocleg. Trzeba odpocząć, jutro wyjeżdżamy skoro świt i udajemy się na podjazd niespodziankę ! :D



Akcja serwisowa © wlochaty


Wchodzimy na punkt widokowy © wlochaty


Panorama


Nieświadomie jedziemy w złym kierunku © wlochaty


Średniowieczna osada


Grzbiet kamienicki © wlochaty


Malowniczo © wlochaty


Kopalnia Stanisław © wlochaty


Pora na spacerek © wlochaty


Nie poszalejemy © wlochaty


Zjazd niebieskim do Szklarskiej © wlochaty


Seba idzie na całość, zjeżdża na ślepo :D © wlochaty


Wodospad Szklarki © wlochaty


Dane wyjazdu:
70.77 km 22.50 km teren
04:11 h 16.92 km/h:
Maks. pr.:52.75 km/h
Temperatura:20.0
HR max:174 ( 88%)
HR avg:127 ( 64%)
Podjazdy:1000 m
Kalorie: 2520 kcal

Karkonosze dzień 3 - Lost ;-)

Środa, 18 lipca 2012 · dodano: 18.07.2012 | Komentarze 3

Dziś coś lajtowego, Rudawski Park Krajobrazowy.
Pogoda niepewna, wyjeżdżamy dopiero o 11;30 i kierujemy się asfaltem do Cieplic gdzie mieliśmy wskoczyć na zielony szlak. Oczywiście gdzieś źle pojechaliśmy i zdecydowaliśmy że wskoczymy na szlak gdzieś dalej. No i jedziemy i jedziemy i jest nasz szlak. Więc jedziemy nim ale coś mi się szlak z mapą nie zgrywa. Wpadamy do miasteczka i kurcze dalej coś nie halo. Patrzymy na mape i dookoła siebie… Wygląda znajomo…. Ku#$^%, jesteśmy w tym samym miejscu co wcześniej, zrobiliśmy kółko, jak to możliwe ?!?! Odechciało mi się jazdy ale seba mnie przekonuje do kontynuacji.
Wróciliśmy się 5km do miejsca gdzie znaleźliśmy szlak. Tutaj wcześniej pojechaliśmy dobrym szlakiem tylko w złym kierunku. Tym razem jedziemy prawidłowo. Jedziemy piaskowo błotnymi drogami do Mysłakowic i tutaj wkraczamy na teren Parku. Tutaj wjeżdżamy na szlak czerwony i małymi hopkami jedziemy przez las. Trasa miejscami mocno zarośnięta, widać że mało kto tutaj spaceruje. Po jakimś czasie jesteśmy na przełęczy pod średnicą (585m) i tutaj zaczynamy atak na najwyższy szczyt Rudawskiego Parku – Skalnik (948). Droga długo wije się do góry ale mi jedzie się całkiem dobrze. Pod koniec niestety zaczynają się wystające i wyślizgane mokre kamienie. Doszliśmy na Małą Ostrą (936), sam szczyt Skalnika odpuszczamy bo jest zalesiony ale za to udajemy się na punkt widokowy tuż obok. Widok na Kotlinę Jeleniogórską wbija w ziemię, jest mega zajebisty. Wieje dosyć mocno więc schodzimy na dół i jemy.
Pora wracać, wybieramy na zjazd zielony szlak do Kowar. Początek stromy a później szeroka droga z tłucznia, zjechaliśmy ze 2 km i coś mi kierunek nie grał. Patrze na mapę… znów zły kierunek. Musieliśmy się wracać, na szczęście nie na sam szczyt. Dobiliśmy się leśną drogą do naszego szlaku i zjechaliśmy do Kowar. Stąd już asfaltem do Sobieszowa cały czas walcząc z czołowo bocznym wiatrem.



Tutaj popełniamy pierwszy błąd mimo jasnego oznaczenia © wlochaty


Czerwony szlak bywał zarośnięty © wlochaty


Ale były też fajne zjazdy © wlochaty


Przed sklanikiem zaczynało się robić ciężko - granitowy śliski chodnik © wlochaty


Tutaj moja tylna opona strajkowała © wlochaty


Węzeł szlaków na Małej Ostrej © wlochaty


Na punkcie widokowym © wlochaty


Główny grzbiet karkonoszy cały dzień w chmurach © wlochaty


Panorama Kotliny Jeleniogórskiej


Dane wyjazdu:
47.44 km 23.00 km teren
03:33 h 13.36 km/h:
Maks. pr.:64.50 km/h
Temperatura:15.0
HR max:181 ( 91%)
HR avg:131 ( 66%)
Podjazdy:1300 m
Kalorie: 2478 kcal

Karkonosze dzień 2. uphill

Wtorek, 17 lipca 2012 · dodano: 17.07.2012 | Komentarze 1

Pogoda nie zrywała nas na nogi, zerwał mnie Seba koło 9. Wyjechaliśmy przed 11 w chłodzie i mżawce. Na początek 4km lekkiego podjazdu asfaltem do Jagniątkowa gdzie zaczyna się czarny szlak zwany Petrovką. Jest to podobno jeden z najtrudniejszych podjazdów w Polsce (źródło). No to co ? Głęboki oddech i jazda. Z początku szuterek, nachylenie się zaostrza, robi się chłodno, jakieś 13 stopni. Zaczynają się kamienie wystające z ziemi, Słysze co chwile szuranie opon, ślizgam się często. Mam gumy z innej bajki zupełnie nie nadające się tutaj więc jadę ostrożnie. Leje się ze mnie mimo tego że jest mi zimno. Dojeżdżamy do najostrzejszego fragmentu – 34% nachylenia. Nie ma mowy o utrzymaniu się w siodle, kawałek z buta i odpoczynek pod wiatą. Atakujemy dalej, zaczyna się wąska ścieżka z kamieniami, kawałkiem płynie potoczek więc ostrożnie żeby nie przemoczyć butów.
Po jakiejś godzinie jesteśmy przy nieczynnym dziś schronisku Petrovska Bouda (1260m). To najwyższy dziś punkt. Klimat cmentarny – mgła, cisza, pustka. Jedziemy wzdłuż czeskiej granicy przez przełęcz Karkonoską (1198m) do schroniska Odrodzenie (1236m) i jemy tam frytki. Później ciepło ubrani wracamy na przełęcz i zaczynamy zjazd niebieskim szlakiem. Jest to droga asfaltowa… a raczej asfaltowe muldy. Po przekroczeniu 30km/h można się zabić bo wybija rower do góry non stop. Hamulce pracują pełną parą grzejąc się do fioletowości :D
Po zjechaniu do Przesieki wjeżdżamy na żółty szlak i jednocześnie drogę rowerową ER-2. Jedziemy tak aż do początku podjazdu czyli zataczamy pętlę. Mamy dobry czas i zrobiła się pogoda więc decydujemy się jechać gdzieś jeszcze. Kontynuujemy jazdę tą samą trasą rowerową. Jest to przyjemna jazda szeroką szutrówką z łagodnymi nachyleniami ale po 10km jest już troche nudno chociaż widoki dookoła są bardzo ładne – duże zamszone skały, potoki, wodospady i stare powalone drzewa.
Po dojechaniu do Szklarskiej jemy coś na ciepło i podjeżdżamy zobaczyć slynny zakręt śmierci. Całkiem fajny i widoki z niego też spoko. Teraz trzeba wrócić, decydujemy się na zółty szlak, miał to byś taki skrót a okazało się że był to mega mega fajny zjazd i to dość trudny ale dający dużo frajdy. 4km non stop na hamulcach po kamieniach i korzeniach.
Na nocleg wpadamy koło 17 a 30 minut później zaczyna się mocna ulewa i pokazuje się bardzo soczysta tęcza:D Dawno takiej nie widziałem.




Magiczny Jagniątków © wlochaty


Różne ciekawe rzeczy były po drodze © wlochaty


Nachylenie 34% © wlochaty


Ruiny schroniska na szczycie © wlochaty


Czechy © wlochaty


Pozor :D © wlochaty


Z lewej polskie, z prawej czeskie schronisko © wlochaty


Widok ze schroniska © wlochaty


Można tutaj dojechać tym! :D © wlochaty


Na zakręcie śmierci © wlochaty


Część zakrętu


Jazda trasą rowerową do Szklarskiej Poręby © wlochaty


Zjazd żółtym szlakiem, na początku jest łagodnie © wlochaty


Tęcza po powrocie © wlochaty


Dane wyjazdu:
46.18 km 25.00 km teren
03:56 h 11.74 km/h:
Maks. pr.:53.70 km/h
Temperatura:15.0
HR max:184 ( 93%)
HR avg:129 ( 65%)
Podjazdy:1400 m
Kalorie: 2931 kcal

Karkonosze, pierwsza krew

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 7

Wyjazd na trasę koło 9:30, szlaki mamy pod nosem, na początek zamek Chojnik. Płacimy 5zł na wjazd do parku, pan w budce nam odradza ale my pchamy się w nieznane.
Schody, schody i jeszcze kilka schodów. Później podjazdy po głazach, trochę śliskich po nocy. Na jednm tył mi ucieka i leżę, obdarte kolano.
Dojeżdżamy na zamek, oglądamy i jedziemy … a raczej idziemy po granitowych schodach w dół. Dalej można już jechać, lecimy do Zachełmia, zmieniamy szlak raz jadąc raz idąc dojeżdżamy do Przesieki. Plątanina szlaków i ścieżek sprawia że co chwilę musimy zerkać na mapę. Wjeżdżamy z miasteczka mega podjazdami i wjeżdżamy do lasu. Odwiedzamy wodospad.
Zielonym szlakiem docieramy do Borowic gdzie łapie nas deszcz. Czekamy aż przestanie na werandzie zamkniętej kawiarni. Po 30 minutach ruszamy tym samym szlakiem do Karpacza.
Mega masakra, kamienie do kolan i cały czas do góry, rzadko da się jechać. Jak już mi się udało to przód podjechał mi na cholernie śliskim korzeniu czy kamieniu i przeleciałem przez kiere. i Wylądowałem na nogi ale ledwo co.
Do Karpacza większość z buta bo inaczej się nie dało. Było tak ślisko że nawet po płaskim ciężko było utrzymać równowagę.
W końcu w Karpaczu. Robimy zakupy i dojeżdżamy do Świątyni Wang. Zjedliśmy coś na ciepło i ruszamy w stronę Akademickiej Strzechy. Na wejściu na szlak pokazujemy bilety wstępu ale pani mów że nie wolno jechać tutaj rowerem… ale wolno prowadzić :D prowadziliśmy jakieś 100 metrów a dalej jazda. Czekało nas 4 km podjazdu po nierównych, krzywych, wybijających z rytmu i okropnie tłuczących kocich łbach. Tędy co roku jedzie się na Śnieżkę. Terz wiem że na pewno już tam nie pojadę. Wytłukło nas okropnie, dupa do wymiany.
W końcu jesteśmy przy schronisku Akademicka Strzecha (1282m).
Robi się pogoda ale jest zimno i wieje mocny wiatr. Śnieżkę odpuszczamy bo nie jesteśmy przygotowani na taką temperaturę (około 11*C, wyżej 6*C). Wybieramy zjazd żółtym szlakiem, dawnym torem saneczkowym.
Jest to szeroka szutrówka a co 40 metrów jest drewniany przepust wodny wystający na 10 cm z ziemi. Z racji że wcześniej upuściłem z tylnego koła trochę powietrza to teraz musiałem uważać. I tak zjeżdżamy sobie nonstop z rękami na klamkach, grunt jest niesamowicie sypki i trudno się zatrzymać.
Pod koniec standardowo przodem przeskakuje przepust, hamuje lekko i podnoszę tył. Niestety teraz coś za mocno zahamowałem, może tył mi podbiło czy coś ale w każdym razie lecę na mordę. Bronie się rękami, rower staje kołami do góry. Mam obdarte dłonie, kolana i biodro, ciuchy się trochę podarły. Siodło skrzywione, licznik, pulsometr i rogi obdarte. Ale jedziemy dalej. W Karpaczu wbijamy się na asfalt i mamy dłuuuugi fajny zjazd w dół, częściowo pokrywający się z trasa TdP. Wbijamy się spowrotem do Sobieszowa o 17.
Pierwsze wrażenia – Karkonosze to arcydtrudny teren na rower… no chyba że się wie co i gdzie ;)



zejście było ryzykowne © wlochaty


Jadymy w krzoki :D © wlochaty


czasem da się jechać © wlochaty


Chociaż ścieżki są techniczne © wlochaty


Wodospad © wlochaty


Zielony szlak do Karpacza to był zły pomysł © wlochaty


Świątynia Wang © wlochaty


Na schronisko jechało się tragicznie © wlochaty


Czasem były fajne widoki, np na Śnieżkę © wlochaty


Jesteśmy pod schroniskiem © wlochaty


Panorama


Jelenia Góra © wlochaty


Na zjeździe zółtym szlakiem © wlochaty


Finał zjazdu... © wlochaty


Ogieeeeń Sebaaa !!! © wlochaty


Dziś wróciłem poobijany © wlochaty


A po powrocie TdP przy piwku ;) © wlochaty