Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wlochaty z miasteczka Rzeszów. Mam przejechane 32780.46 kilometrów w tym 7048.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Dookoła Tatr

Kategorie

    Maratony

    Lombardia '18

    Lombardia '18

    Marcowy Beskid Niski

    Rumunia 2012

    Dookoła Tatr



Kilka szczytów

Sliezky Dom – Velicke Pleso(SK) - 1670
Pradziad(CZ) < - 1492
Pasul Prislop (RO) - 1416
Pasul Bucin (RO) - 1287
Sch. Akademicka Strzecha - 1282
Radziejowa - 1262
Petrowa Bouda (CZ) - 1260
Pasul Pangarati (RO) - 1256
Wielka Racza - 1236
Rabia Skała - 1199
Dziurkowiec - 1189
Wielki Rogacz - 1182
Przehyba - 1175
Mogielica - 1170
Jasło - 1153
Gubałówka - 1126
Klimczok - 1117
Jaworzyna Krynicka - 1114
Kvacianske sedlo (SK) - 1110
Okrąglik - 1101
Szczawnik - 1098
Runek - 1082
Ždiarskie sedlo(SK) - 1081
Łopiennik - 1069
Pusta Wielka - 1061
Szyndzielnia - 1028
Lubioń Wielki - 1022
Chryszczata - 997
Czantoria - 995
Glac (SK) - 990
Wielki Stożek - 979
Trohaniec - 939
Mała Ostra - 936
P. Salmopolska - 934
Błatnia - 917
Przełęcz Wyżna - 886
Wątkowa - 846
Pasul Setref (RO) - 825
Magura Małastowska - 813
Kamienna Laworta - 769
Maślana Góra - 753
Baranie - 745
Jawor - 741
Sch. Magura Małastwoska -740
Kolanin - 705
Słonny - 668
Grzywacka - 567
Stravie
Królewska Góra - 554
Przełęcz Długie -550
Bardo - 534
Patria - 510


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:499.20 km (w terenie 107.00 km; 21.43%)
Czas w ruchu:24:12
Średnia prędkość:20.63 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:6290 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:83.20 km i 4h 02m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
83.00 km 65.00 km teren
06:15 h 13.28 km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3260 m
Kalorie: kcal

100% #EpicRide

Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 31.08.2015 | Komentarze 0

Miłej lektury.

Najbardziej hardkorowa i zajebista trasa tego roku stała się faktem.
Dla zarysu sytuacji polecam zerknąć na cyferki z prawej strony. To Beskid Sądecki i Pieniny.
Nie będę się rozpisywał na temat wieczoru poprzedzającego trip. Mówiąc krótko – do Piwnicznej dotarliśmy około godziny 22, wieczór nie był suchy mimo, iż niebo było bezchmurne.
Skład wyborny: Masło jako kierownik i sprawca. Dalej Ewa, Chomer, Kona i ja.
Start o godzinie 8 rano, miało być rześko, tymczasem podjazd drugiej kategorii działa na mnie jak wyciskacz cytrusów na pomarańcze. 8 kilometrów i 550 metrów różnicy wzniesień. Początek spoko ale okolice hotelu to już istny młyn i gniecenie kapusty. Widok z przełęczy Obidza wynagradza, nawet zarys Tatr widać przez poranne mgły. Jazda czerwonym szlakiem owocuje w fajny zjazd, nie trudny, nie szybki, nie epicki – takim idealny na rozgrzanie widelca i tarcz. Po wyjechaniu z lasu mamy drugą część zjazdu do Jaworek – łąką pełną kup owiec – to nam dziś towarzyszyło cały czas. Zjazd piękny, pod koniec techniczny, nasycony kamykami i tunelami roślinnymi a czasami psami pasterskimi. Patent Kony zdaje się działać. 5 groszy włożone miedzy tłoczek a resztki klocka hamulcowego daje rade i Kona może hamować.
Po zjechaniu do rezerwatu Biała Woda nie zastanawiamy się tylko ruszamy w stronę przełęczy Rozdziela mijając skalne ścianki, rzeczkę i mostki. Podjazd pod przełęcz ciężki, jest gorąco. Nie ma co się żyłować, tam gdzie przednie koło odrywa się od ziemi wolę podprowadzić – tak szybciej.
Pod dojechaniu do słupka polsko słowackiego odbijamy w prawo z stronę Pienin. Trasa interwałowa szlakiem granicznym, większość zalesiona ale zjazdy i podjazdy są rewelacyjne. Za linią lasu ukazuje nam się stromy singielek w dół a następnie widok jakiego nigdy nie miałem okazji doznać – rozległa górska polana, trwa jakby dopiero wykoszona, w oddali trzy korony oraz niezliczone słowackie szczyty – bajka. Robimy zdjęcia chyba z 15 minut, pomaga nam słowacki piechur a następnie puszczamy się zielonym dywanem z prędkościami dochodzącymi do 70km/h. Zachowujemy oczywiście odstępy miedzy sobą bo tylne koła wyrzucają w powietrze to co owce zostawiają za sobą.
Tak dolatujemy do słowackiej przełęczy przez którą przebiega asfaltowa droga. Mamy już 30km, jest okazja aby usiąść i napełnić bidon. Nie wiem jakie były ceny w sklepiku ale woda i piwo kosztowały 10zł. A może taki kurs euro?:D
Tabliczka informacyjna mówi, że do do Czerwonego Klasztory 1,50h więc już całkiem blisko. Kilka sprawnych podjazdów, krótka przerwa na Sedlo Cerla i najbardziej techniczny zjazd dzisiejszego dnia.
Agrafki na ciasnym leśnym singlu z korzeniami i kamieniami o sporym nachyleniu. Tak bym to opisał :D Hamulce wyją od temperatury, gęby wyją z zachwytu, jacyś ludzie na dole wyją z podziwu bądź przerażenia. Zjechaliśmy do Czerwonego Klasztoru, kto nie zna miejscowości odsyłam do wujka gugla.
Kilka fotek pod trzema koronami i 11km płaskiego w dół Dunajca. Niestety jest to trasa bardzo mocno uczęszczana przez turystów z racji na jej charakter widokowy. ¾ turystów jedzie na wypożyczonych tutaj rowerach, nie wszystkie są sprawne a ludzie niestety nie myślą trzeźwo, jada środkiem, prawą lub lewą stroną, wyprzedzają innych mimo, że nie ma na to miejsca. Ogólnie chaos. Mało tego, pierwszy raz widziałem korek tratw na rzece.
Dojechaliśmy do Szczawnicy i zrobiliśmy zasłużoną przerwę, w końcu już 50km i 5h zabawy za nami. Trafiliśmy na tanie domowe obiady na uboczu. Po zatankowaniu brzuchów pod korek ruszamy na Palenicę. Stokiem narciarskim. Stoki są strome. Bardzo.
Podobno jest to do podjechania. Całkiem możliwe ale nie w 30 stopniach i 10 minut po sytym obiedzie. W rezultacie jakaś 20% trasy było z buta, nie ma co, łyda mało nie pękła.
Znów jesteśmy na granicy pl-sk i jedziemy w stronę Homoli mijając krótki ale baaardzo treściwy fragmencik kamienno-korzenny w dół. Nie wiedzieliśmy jak wygląda zjazd wąwozem Homole, postanowiliśmy wcześniej zjechać do wioski żółtym szlakiem. Oczywiście zjazd był piękny i pełen kurzu.
W Jaworkach zrobiliśmy ostatni postój pod sklepem a później rozpoczęliśmy podjazd do Czarnej Wody a dalej do Przełęczy Żłobki. Szeroka szutrówka niemal na całej długości ma stałe nachylenie. Podjazd drugiej kategorii, 10 kilometrów, 550m wzniesienia. Początek gorący, lało się ze mnie ciurkiem, czułem, że dziś dałem w palnik. Godzinę później gdy przekroczyłem granice 1000 m.n.p.m. było mi zimno. Nie chłodno. Zimno! Wszystko za sprawą zmiany pogody, nad pasmem Radziejowej przetaczało się zimne powietrze i mgła. Tuż przed Rogaczem (1182m), najwyższym dziś punktem mieliśmy okazję obserwować jak przez grań góry przelewa się chmura. Gdybyśmy jechali 15 minut później pewnie byśmy w nią wjechali i byłoby jeszcze chłodniej. Ale koniec tego podziwiania. Pora na prawdziwe w mtb w skrystalizowanej formie pod tytułem „zjazd z Rogacza do Piwnicznej przez Niemcową odc1”
10 kilometrów żywiołu po kamieniach, korzeniach, między krzakami. Okulary zroszone chłodną mgłą, która nas dopadła, widelec nie ma czasu się wynurzać, ciepło bije do tarcz. Miłym a(k)ccentem było dla mnie to, że dopiero teraz miałem okazję po prawdziwych górach na dużym kole. I z pełną świadomością mogę przyznać, że jeśli chodzi o zjazdy do miedzy 29 a 26 jest przepaść. Byłem w szoku jak dziś zjeżdżałem. W sumie to dotrzymywałem tempa Masłowi, Chomerowi i Konie.
Końcówka zjazdu do betonowe jomby na których rower rozpędzał się błyskawicznie i trochę starego bruku. Nagle wszyscy hamują, mi się udaje w ostatnim momencie – jesteśmy obok naszego noclegu, minąłbym i bym nie wiedział. Koniec przygody. Było epicko.
Podziękowania dla Masła za opracowanie trasy z trójką z przodu, Chomera za dobre piwko i kawał którego śmieje się do tej pory, szacuneczek dla Kony, który objechał trasę bez kasku i hamulców a na zjazdach bywał pierwszy i Ewki za to że dała rade i to z chłopami.
Przy okazji polecam tanie i przyjemne nocowanie u p. Sabiny w Piwnicznej przy ul. Partyzantów 5A.
Czas zarejestrowany przez Stravę to prawie 7h ale obejmuje łażenie po sklepie itd. Wpisuję taki jak wyszedł reszcie.



Podjazd z rana jak... obidza
Podjazd z rana jak... obidza © wlochaty

Na Obidzy
Na Obidzy © wlochaty

Zawodowy serwisant zawsze wie lepiej
Zawodowy serwisant zawsze wie lepiej © wlochaty

W paśmie małych pienin
W paśmie małych pienin © wlochaty

Małe pieniny cd
Małe pieniny cd © wlochaty

Cały skład na słowackich łąkach
Cały skład na słowackich łąkach © wlochaty

Po słowackiej stronie
Po słowackiej stronie © wlochaty

Jest pieknie
Jest pieknie © wlochaty

Ewa na singlu
Ewa na singlu © wlochaty

Kurzu było bardzo dużo
Kurzu było bardzo dużo © wlochaty

Trzy korony, trzeci raz tutaj, trzecim rowerem :)
Trzy korony, trzeci raz tutaj, trzecim rowerem :) © wlochaty

Wzdłuż dunajca
Wzdłuż dunajca © wlochaty

W drodze na Palenice
W drodze na Palenice © wlochaty

Na ogon nie czekamy, zostawiamy wskazówki na rozwidleniach :D
Na ogon nie czekamy, zostawiamy wskazówki na rozwidleniach :D © wlochaty

Gdzieś pod radziejową
Gdzieś pod radziejową © wlochaty

Co raz wyżej
Co raz wyżej © wlochaty

Przelewająca się  chmura
Przelewająca się chmura © wlochaty

Zjazd do Niemcowej
Zjazd do Niemcowej © wlochaty

Zjazd rogacz-niemcowa i ucieczka przed mgłą
Zjazd rogacz-niemcowa i ucieczka przed mgłą © wlochaty


Dane wyjazdu:
126.00 km 0.00 km teren
04:39 h 27.10 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1000 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR

znów Odrzykoń

Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 22.08.2015 | Komentarze 2

Na FB dostałem cynę o lajtowym wyjeździe do Odrzykonia, start o 8.30. Zjawiłem się na miejscu startu, jest kilku gości, ja znam tylko Micia. Pijemy kawe i w ośmioosobowym składzie jedziemy. Najpierw do Niebylca i Lutczy. Chmury się przetarły, wyszło słoneczko, zrobiło się cieplej. Przez Węglówke dojeżdżamy do Odrzykonia i robimy przerwe pod zamkiem Kamieniec.
Zjazd na dół był bardzo szybki i widokowy, zatrzymałem się porobić kilka fotek. Później zdążyłem dogonić chłopaków, wyprzedzić dwa samochody i dogonić Micia który zjeżdżał pierwszy.
Do Strzyżowa jedziemy po płaskim z kilkoma zmarszczkami, słoneczko lekko grzeje, wiaterek delikatnie chłodzi, pogoda idealna.
Za Strzyżowem remont drogi i trzeba obejść przez kamienie i trawe. W Czudcu trójka kolegów zawija prosto do Rzeszowa a pozostała piatka jedzie zgodnie z planem czyli atakuje podjazd do Niechobrz. Tutaj wiedziałem że jestem zmęczony i będzie problem z podjechaniem, chłopki dorzucili do pieca jeśli chodzi o tempo a ja sie doczołgałem na końcu :P
Potem piękny zjazd do Racławówki i zalewem do domu. Pod koniec trasy w ręke wleciał mi jakiś owad, poczułem tylko mocne ukłucie i ogień, wyjąłem żądło i po 10 minutach miałem spokój. Nie wiem jaki to owad bo go nie widziałem ale dla kontrastu dodam że 9go sierpnia czyli 2 tyg temu użądlił mnie biegowiec osowaty i do tej pory mam zaczerwienienie i swędzi...

Czarnorzecko Strzyżowski park krajobrazowy przed nami
Czarnorzecko Strzyżowski park krajobrazowy przed nami © wlochaty

Przerwa przy sklepie pod zamkiem
Przerwa przy sklepie pod zamkiem © wlochaty

Zjazd z Odrzykonia z zamglonym Beskidem Niskim
Zjazd z Odrzykonia z zamglonym Beskidem Niskim © wlochaty

Selfi na zjeździe;d
Selfi na zjeździe;d © wlochaty

Gdzieś przed Strzyżowem
Gdzieś przed Strzyżowem © wlochaty

Niespodzianka, obejście remontu
Niespodzianka, obejście remontu © wlochaty


Dane wyjazdu:
27.50 km 5.00 km teren
01:30 h 18.33 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: kcal

relax

Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 0

luźna jazda z ziomkiem, browar na Przylasku i powrót zahaczając o nowo otwarte BoboRanczo. Kurde, fajnie tam. Niby blisko a w takich krzakach że ciężko samemu znaleźć, mozna kiedys zrobić fajna imprezkę tuż pod przylaskiem



Cel wyjazdu :D
Cel wyjazdu :D © wlochaty

Taki oto powrót
Taki oto powrót © wlochaty


Dane wyjazdu:
163.20 km 0.00 km teren
06:44 h 24.24 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:36.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:860 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR

Rozstoczańska bomba

Sobota, 8 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 3

Weekend w Zwierzyńcu, trochę czasu wolnego i dobra pogoda. To wróży tylko jedno. Epic Ride!
Wiedziałem, że będzie ciężko z powodu upałów, wyruszyłem o 7 rano.
Ruszyłem w stronę Obrocza mijając Zagrode Guciów – zamknięte jeszcze więc nie zwiedzę. W Bondyrzu zatrzymałem się na chwilę przy zabytkowym młynie przerobionym na pstrągarnie.
Dalej wlatuje do Krasnobrodu, miasto jeszcze puste, ludzie stoją pod kościołem, nad zalewem ledwie kilka osób. Za Krasnobrodem odbijam w prawo, droga robi się fatalna, tłucze jak nie wiem, dziury, robię slalom gigant i zaczynam podjazd. I to największy na dziś, pasowało pożegnać się z blatem na chwilę i jakoś to podjechać. Zjazd powinien być fajny, niestety to była walka o nie połamanie kół na dziurach. Z chorobą wibracyjną w dłoniach dojeżdżam do Długich Kątów, straszy tu ruina fabryki pustaków, ciągnie się kilkaset metrów, moloch. Z Kątów jadę ścieżką rowerową do Józefowa, jest równiej. W Józefowie robię dłuższą przerwę na zwiedzanie a jest co zobaczyć. Najpierw kieruję się na kamieniołom. Już na starcie wita mnie wieża widokowa, niestety wisi kłódka. Ale na kopalnię wjeżdżam bez problemu, ciekawy krajobraz, kamieniołom ciągnie się z kilometr, na mtb by poszalał. Raj dla trialowców :D Wiedziałem, że gdzieś tutaj jest kirkut, zacząłem szukać i nagle pojawił się jakiś rowerzysta, pytam go o cmentarz. Okazało się, że on też szuka więc połączyliśmy moce. Poszło sprawnie, porobiłem kilka fotek i wróciłem do miasteczka. Rynek zrobił na mnie duże wrażenie, bardzo ładny, zadbany, fontanny, zegar słoneczny, ławki w cieniu, ratusz, kawałek dalej zalew z plażą.
Musiałem jechać dalej, kierunek Panasówka – w końcu asfalt jak stół, jest git. Odbijam na Górecko Kościelne by zobaczyć rezerwat Szum, szlak idealny pod mtb, korzenie, mostki, hopki. Dałem radę szosą ale się trochę napociłem, rzeczka płynie lasem, jest kilka naturalnych tam i jazów, to wszystko.
Dojechałem do Hedwiżyna i skierowałem się na Dyle. Niestety przez 6 km były dziury… ale lewy pas był nowiutki więc bez zastanowienia wbiłem się pod prąd i tak oszczędziłem czas i ręce i nerwy :D
W Dylach tankowanie i jazda do Żelebska. Do pokonania miałem jedyną serpentynę na Roztoczu, wiedziałem, że jest tu segment, postanowiłem zawalczyć. Asfalt nowy, 4 zakręty wyprofilowane, tylko 800m i 33m różnicy wysokości. Poszedł ogień z nóg, czas podkręcony o 10 sekund, srednia 30.
Dalej już nie było tak ciekawie jak do tej pory, lasy się skończyły, słonce zaczynało palić. Dojechałem do Frampola, miasta, którego plan przypomina pajęczyne. Tam przerwa przy lodziarni i jazda główną trasa w stronę Szczebrzeszyna. Zaczął dopadać mnie kryzys, dopiero 100km ale 35 stopni skutecznie mnie spowalnia, zastanawiam się czy nie skrócić trasy, zrobiłem szybkie przeliczenia i stwierdziłem ze oszczędziłbym może z 20km więc dam radę i pojadę tak jak planowałem. Jadę w pełnym słońcu, bez metra cienia aż nad zalew Nielisz.
Zjeżdżam na kolejny przystanek GreenVelo, jest wieża widokowa, pomyślałem, że to musi być niezły widok, spora kałuża, cała masa czapli i innego ptactwa, żaglówki. Wychodzę na górę a na pierwszym planie mam betonowy słup. Brawo dla inżyniera krajobrazu….
Przejeżdżam tamę na zalewie, mijam Nielisz i kieruję się na Szczebrzeszyn, mam spory kryzys, podjazdy idą ledwo ledwo, w dodatku pod koszulkę wlatuje mi coś jak osa i żądli mnie boleśnie w klatkę piersiową. W Szczebrzeszynie jem dwa banany i batona w nadziei, że na ostatniej prostej podciągnę średnią. Niestety, jechałem na odcięciu tempem spacerowym, upał mnie pokonał, w dodatku zaczęły łapać mnie skórcze w łydkach, zdziwiło mnie to, nie miałem tego problemy od 3 lat mimo, że robiłem trudniejsze trasy, wiedziałem, że poprzeczka była wysoko ale chyba jednak zbyt wysoko jak na panujący warun.



Cała szosa moja
Cała szosa moja © wlochaty

Zabytkowy młyn w Bondyrzu
Zabytkowy młyn w Bondyrzu © wlochaty

Dzika część zalewu w Krasnobrodzie
Dzika część zalewu w Krasnobrodzie © wlochaty

Zalew Krasnobród
Zalew Krasnobród © wlochaty

Część ruin fabryki pustaków w Długim Kącie
Część ruin fabryki pustaków w Długim Kącie © wlochaty

W końcu kawałek bez dziur
W końcu kawałek bez dziur © wlochaty

Wieża widokowa przy kamieniołomie Józefów
Wieża widokowa przy kamieniołomie Józefów © wlochaty

Kamieniołom
Kamieniołom © wlochaty

Kamieniołom
Kamieniołom © wlochaty

Kamieniołom
Kamieniołom © wlochaty

Kamieniołom
Kamieniołom © wlochaty

Kamieniołom
Kamieniołom © wlochaty

Kirkut
Kirkut © wlochaty

Centrum Józefowa
Centrum Józefowa © wlochaty

Fontanna w Józefowie
Fontanna w Józefowie © wlochaty

Zegar słoneczny działał bezbłędnie
Zegar słoneczny działał bezbłędnie © wlochaty

Zalew Józefów
Zalew Józefów © wlochaty

Przystanek GreenVelo w Józefowie
Przystanek GreenVelo w Józefowie © wlochaty

Na szlaku w rez. Szum
Na szlaku w rez. Szum © wlochaty

Zalew na Szumie
Zalew na Szumie © wlochaty

Pora na ruch lewostronny
Pora na ruch lewostronny © wlochaty

Panorama roztocza
Panorama roztocza © wlochaty

Kościół Mokrelipie dał mi kawałek cienia
Kościół Mokrelipie dał mi kawałek cienia © wlochaty

Zaliczyłem Sąsiadke
Zaliczyłem Sąsiadke © wlochaty

Widok na słup z zalewem w tle
Widok na słup z zalewem w tle © wlochaty

Przystanek GreenVelo
Przystanek GreenVelo © wlochaty

Zalew Nielisz
Zalew Nielisz © wlochaty

Szczebrzeszyn
Szczebrzeszyn © wlochaty


Dane wyjazdu:
35.50 km 7.00 km teren
01:32 h 23.15 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:420 m
Kalorie: kcal

po robocie

Piątek, 7 sierpnia 2015 · dodano: 08.08.2015 | Komentarze 0

kolo godziny 19 przełamałem się i wyszedłem na chwilę bo nie miałem co robić, przetestowałem  przy okazji nowe bloki, but w końcu się trzyma, koło dostało nowa szprychę, jest git.

Takie zdjecia raczej robie pod koniec niz na poczatku trasy
Takie zdjecia raczej robie pod koniec niz na poczatku trasy © wlochaty

Pora na światełka
Pora na światełka © wlochaty

Chinskie światło
Chinskie światło © wlochaty


Dane wyjazdu:
64.00 km 30.00 km teren
03:32 h 18.11 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal

pitu pitu wielki las

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 01.08.2015 | Komentarze 3

Ustawiłem się na kładce w Boguchwale z Wilczkiem i Koną na godzinę 17. Kona jak zwykle 20 minut obsuwy, norma.
Miała być luźna jazda do rezerwatu Wielki Las. Najpierw wzdłuż Wisłoka po jego zachodniej stronie, nigdy tędy nie jechałem, wylecieliśmy w Zarzeczu, całkiem przyjemny odcinek ale miejscami mocno zarośnięty.
Dalej z Babicy pojechaliśmy na Grochowiczną ale też jakąś dróżką, która jak się wydawało kończy się za stodołą u chłopa. A tu nie, leci do góry przez 5km, kolejna nowa trasa.
Jedzie się fajnie, czas leci na rozmowach i śmiechu. Z grochowicznej jedziemy autostradą (tak została nazwana nowa droga dla maszyn leśnych), chłopaki szaleją na odcinkach gdzie zalega pył, wzniecają takie chmury, że nie da się oddychać, Kona przymierza się do maszyn wszelakich.
Dalej już uderzamy na Wielki Las i ścieżke przyrodniczą, miałem ją odwiedzić już dawno ale jakoś nigdy nie było okazji lub czasu… do dziś. Jest rewelacyjna, techniczna, kręta, są schodki, mostki, drzewa w powalone. No jest super. Niestety na podjeździe słyszę oponę, która trze o wózek przedniej przerzutki, koło skrzywione, sprawdzam czy szprychy luźne… a tu jedna urwana. Ciekawe jak długo.
Po wyjeździe z lasu, Michał pokazuje dłuuugo zjazd do Czudca, jest pięknie, słoneczko świeci, widac zarys Bieszczadów.
W Czudcu pauza na lody i dalej i jazda w stronę Rzeszowa bo już późno. Michał odłącza się w Siedliskach a ja iKona łapiemy jeszcze trochę terenu i wylatujemy w Budziwoju, dalej już każdy w swoją stronę. Ogólnie dziś dużo nowych terenów.

W oczekiwaniu na kolegów, kładka
W oczekiwaniu na kolegów, kładka © wlochaty

Przerwa nad Wisłokiem i puszczanie kaczek
Przerwa nad Wisłokiem i puszczanie kaczek © wlochaty

Kona w żywiole
Kona w żywiole © wlochaty

Michał robi dym
Michał robi dym © wlochaty

Kona ucieka przed pyłem :D
Kona ucieka przed pyłem :D © wlochaty

Wraca król zadymy
Wraca król zadymy © wlochaty

Pogórze
Pogórze © wlochaty

Zapach koszonych zbóż towarzyszył nam długo
Zapach koszonych zbóż towarzyszył nam długo © wlochaty

Gdzie on paczy?
Gdzie on paczy? © wlochaty

Selfie
Selfie © wlochaty

Dzień się kończy
Dzień się kończy © wlochaty