Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi wlochaty z miasteczka Rzeszów. Mam przejechane 32780.46 kilometrów w tym 7048.26 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Dookoła Tatr

Kategorie

    Maratony

    Lombardia '18

    Lombardia '18

    Marcowy Beskid Niski

    Rumunia 2012

    Dookoła Tatr



Kilka szczytów

Sliezky Dom – Velicke Pleso(SK) - 1670
Pradziad(CZ) < - 1492
Pasul Prislop (RO) - 1416
Pasul Bucin (RO) - 1287
Sch. Akademicka Strzecha - 1282
Radziejowa - 1262
Petrowa Bouda (CZ) - 1260
Pasul Pangarati (RO) - 1256
Wielka Racza - 1236
Rabia Skała - 1199
Dziurkowiec - 1189
Wielki Rogacz - 1182
Przehyba - 1175
Mogielica - 1170
Jasło - 1153
Gubałówka - 1126
Klimczok - 1117
Jaworzyna Krynicka - 1114
Kvacianske sedlo (SK) - 1110
Okrąglik - 1101
Szczawnik - 1098
Runek - 1082
Ždiarskie sedlo(SK) - 1081
Łopiennik - 1069
Pusta Wielka - 1061
Szyndzielnia - 1028
Lubioń Wielki - 1022
Chryszczata - 997
Czantoria - 995
Glac (SK) - 990
Wielki Stożek - 979
Trohaniec - 939
Mała Ostra - 936
P. Salmopolska - 934
Błatnia - 917
Przełęcz Wyżna - 886
Wątkowa - 846
Pasul Setref (RO) - 825
Magura Małastowska - 813
Kamienna Laworta - 769
Maślana Góra - 753
Baranie - 745
Jawor - 741
Sch. Magura Małastwoska -740
Kolanin - 705
Słonny - 668
Grzywacka - 567
Stravie
Królewska Góra - 554
Przełęcz Długie -550
Bardo - 534
Patria - 510


Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
108.00 km 0.00 km teren
05:24 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2200 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR

Lombardia d3. Muro di Sormano

Wtorek, 1 maja 2018 · dodano: 20.01.2019 | Komentarze 0

startujemy o 10, jedziemy wzdłuż jeziora do Bellagio. Tutaj 1 maja to też święto więc kolarzy jest cała masa. W dość bogatym miasteczku na półwyspie jemy lody i robimy sobie zdjęcia nad wodą. Później wracamy do drogi i podjeżdżamy kilka kilometrów pod Ghisallo. Święte miejsce kolarzy. Jest tutaj muzeum kolarstwa więc zwiedzamy, jest ogromne, gdybym tylko znał włoski... ;). Można kupić przeróżne gadżety. Jest ten kaplica Madonna del Ghisallo w której jest ołtarzyk poświęcony Fabio Casartelli, jego koszulka i połamany pod czas śmiertelnego wypadku rower. Prócz tego setki zdjęć kolarzy i włoskich działaczy, proporczyki, rowery, medale, puchary itp. Między kaplicą a muzeum stoi pomnik Copi i Bartali – miejsce jest nasiąknięte historią kolarstwa włoskiego.
Trochę głodni zjeżdżamy kawałek w dół, skręcamy i podjeżdżamy do pewnej restauracji z tarasem widokowym – niestety jest tyle ludzi, że musielibyśmy czekać 2h na jedzenie. Jedziemy dalej bardzo stromą, wąską wiejską drogą. Fakt że nie pojedliśmy był kiepski ponieważ za chwilę mieliśmy się zmierzyć ze sztajfą życia – Muro di Sormano. 1,7km, 300m w górę, średnie nachylenie 17%, max 25%. Kilkanaście minut przepychania na młynku – HARDKOR. Ale udało się. Szczyt jest na wysokości około 1100m npm, chłodnawo się zrobiło ale jest restauracja, można zjeść. Zjazd do Nesso był piękny i szybki. Droga wije się serpentynami odsłaniając w dole ogromne jezioro i lądujące na nim samoloty. Niestety chłopaki z przodu na pewnym zakręcie nie zdążyli wyhamować przed przeszkodą w postaci Kony i był szlif. Krzysiek urwał w tym incydencie siodełko i wracał 50km na stojąco.
Po osiągnięciu poziomu wody jedziemy do Como, piękne miasto, przystań wodna, sporo turystów. Nie zabawimy tu raczej, jedziemy przez Erbę do Lecco aby zdążyć przed zmrokiem.

ruszamy wzdłóż jeziora Como
ruszamy wzdłóż jeziora Como © wlochaty

Lody w belagio
Lody w belagio © wlochaty

Panorama na Lago di Como
Panorama na Lago di Como © wlochaty

w stronę Ghisallo
w stronę Ghisallo © wlochaty

W stronę Ghisallo 2
W stronę Ghisallo 2 © wlochaty

Napisy na Muro
Napisy na Muro © wlochaty

cyfry na asfalcie pokazują na jakiej wysokości obecnie się znajdujemy, sa malowane co 1mter w pionie
cyfry na asfalcie pokazują na jakiej wysokości obecnie się znajdujemy, sa malowane co 1mter w pionie © wlochaty

Ewa tuż przed końcem podjazdu
Ewa tuż przed końcem podjazdu © wlochaty

Kaplica Madonny z Ghisallo
Kaplica Madonny z Ghisallo © wlochaty

Ołtarzyk w kaplicy
Ołtarzyk w kaplicy © wlochaty

Koszulki zwyciązców Giro
Koszulki zwyciązców Giro © wlochaty


Rowery w muzeum
Rowery w muzeum © wlochaty



Zjazd
Zjazd © wlochaty


Kategoria Lombardia'18


Dane wyjazdu:
128.00 km 0.00 km teren
06:26 h 19.90 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3550 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR

Lombardia d2, Valcava+Taleggio+Selvino

Poniedziałek, 30 kwietnia 2018 · dodano: 20.01.2019 | Komentarze 0

Dziś robimy najdłuższa i najtrudniejszą trasą a zarazem najpiękniejszą
Start planowo czyli okolice 9 rano i lecimy w 8 osób do Calolziocorte, kilka km po płaskim na rozbudzenie. A później ostry atak, cel – Valcava, 1340m npm. Każdy wbija się w swoje tempo bo czeka nas znów 14 jazdy do góry ze średnim nachyleniem 8% ale ostatnie 2km to 18%! jest bardzo sztywno ale widoki w dolinę cudowne. Na szczycie czekamy na wszystkich, robimy kilka fotek, ubieramy się i uciekamy na dół do niewielkiego miasteczka, nie będę wymieniał nazw włoskich wiosek bo i tak ich nie pamiętam a nie ma to większego znaczenia. W lokalnej kawiarni jemy panini, Kuba zamawia kawę w polskim stylu czyli prosi panią o Latte – dostał więc szklankę mleka :D Udało się sytuację odkręcić i finalnie pił kawę z mlekiem.
Jedziemy krętą drogą trawersująca zbocza gór i rzadko mijamy ludzi, jest rewelacja. Docieramy do Taeggio – jedziemy w dół ciasnym skalnym wąwozem, obok rwie górska rzeka, jedziemy raz lewym brzegiem, raz prawym, przecinamy tunele skalne – czad! Kilka kilometrów dalej jedziemy kawałek główną drogą aby odbić w lewo i wspiąć się na Selvino, średniej wielkości miasteczko górskie. Jemy na obiad pizze i szykujemy się na „małe stelvio” - 10km serpentyn w dół, bardzo szeroka droga, asfalt pierwsza klasa, po prostu czyste endorfiny i esencja kolarstwa. Samochody mijamy na agrafkach pędząc przyklejeni do kierownic. Wow, zatkało mnie.
Teraz już po płaskim podciągamy do Bergamo gdzie wsiadamy do pociągu którym dojeżdżamy do naszego Lecco. Warto wspomnieć ze Rekin sobie trasę zmodyfikował i w którymś momencie odłączył się i pojechał na Valcavę jeszcze raz, od drugiej strony! Człowiek maszyna.


Valcava zdobyta
Valcava zdobyta © wlochaty

Valcava
Valcava © wlochaty

Widok na wyższe, ośnieżone Alpy
Widok na wyższe, ośnieżone Alpy © wlochaty

#Lombardia
#Lombardia © wlochaty

Taleggio
Taleggio © wlochaty

Talleggio 2
Talleggio 2 © wlochaty

Taleggio 3
Taleggio 3 © wlochaty

Zjazd z Selvino
Zjazd z Selvino © wlochaty
Kategoria Lombardia'18


Dane wyjazdu:
73.00 km 0.00 km teren
03:43 h 19.64 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1640 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR

Lombardia d1, Monterone+ Erve

Niedziela, 29 kwietnia 2018 · dodano: 20.01.2019 | Komentarze 0



Po kilkunastu godzinach w busie docieramy do Lecco nad jeziorem Como w Lombardii. Trochę jesteśmy zombie, zwłaszcza ja z Michałem z racji kierowania. Jest godzina 11. tuż przed 13 wychodzimy na zwiady. Najpierw przez malownicze miasteczko na wysokości 200m npm. A później od razu podjazd. Nie przywykłem do prawie czternasto kilometrowych podjazdów ;D W połowie drogi kończą się zabudowania i zostaje wijąca się między krzakami i skałami asfaltowa nić. Zakręty, serpentyny, sporadycznie jakieś auto. Szczyt Monterone znajduje się na wysokości około 1100m npm. Jestem pod wrażeniem i już się jaram na kolejne dni. Włochy!
Zjeżdżamy kilka kilometrów dalej gdzie pośród pojedynczych domków przy górskiej drodze znajduje się knajpka. Oczywiście nie wziąłem gotówki bo nie miałem. Kartą nic tu nie zdziałam więc pożyczam 2euro od Ewy i idę po piwo. Kartka na ścianie głosiła, iż taka właśnie jest cena za media birra. Pani nalała i mówi kłatro :D Ja włoskiego nic, ona angielskiego nic – pokazuje na migi ze zaraz doniosę resztę ale nie skumała. Dała mi piwo, wyszedłem, wypiłem. Handluj z nią;D
Po odpoczynku zjeżdżamy znów do Lecco. Wow, 14km w dół, jest czad. Czuje że skill pójdzie w górę. W mieście jest przyjemnie, około 18 stopni, lekkie zachmurzenie. Podejmujemy decyzję, że pojedziemy Erve, górskiej wioski, do której jedyna droga prowadzi ulica zawieszoną na pionowej skale. 5Km podjazdu, nw miasteczku czekamy na Konę ale ten gdzieś źle pojechał więc umawiamy się z nim na dole. No to wracamy bo zaczyna się robić chłodno. I teraz dopiero widać piękno wspomnianej wcześniej drogi. Nie do opisania – patrz na zdjęcia.
Zjechaliśmy do Lecco z bananami na mordach, było git.



Pierwsze kilometry w Lombardii
Pierwsze kilometry w Lombardii © wlochaty

Widowiskowy fragmet podjazdu
Widowiskowy fragmet podjazdu © wlochaty

Lecco
Lecco © wlochaty

jest pięknie
jest pięknie © wlochaty

ruch zerowy, asfalt świetny
ruch zerowy, asfalt świetny © wlochaty

Monterone
Monterone © wlochaty

Droga do Erve
Droga do Erve © wlochaty

Erve
Erve © wlochaty



Kategoria Lombardia'18


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR

podsumowanie 2017

Niedziela, 31 grudnia 2017 · dodano: 31.12.2017 | Komentarze 2

Kończy sie 2017, podsumowanie na moim blogu to tradycja. Był to mój 12 (dwunasty) sezon na dwóch kołach. Pamiętam jak wczoraj pierwsze trasy w słocińskim lesie z chłopakami i wypady na Przylasek a to było aż w 2006r! Czas szybko leci.
Rok temu nie robiłem żadnych planów na 2017, wiedziałem, że życie zweryfikuje wszystko i wszystkie przygody będą raczej spontanem.
Niestety z roku na rok co raz mniej kilometrów na liczniku, wypad w góry zaliczony jedynie 3 razy i raz na Roztocze. Przejdźmy zatem do krótkiego streszczenia:

2655km - tyle przejechałem w 2017r
w tym 27 razy do pracy czyli 382km oszczędzając tym samym koło 170zł na paliwie
Giant przejechał 1307km natomiast Accent 1384km - wyrównana jazda
W siodle zeszło 108h 39min, podjazdy to niecałe 28km w pionie a to wszystko podczas 68 aktywności (oficjalnie, jazdy "po bułki" nie liczyłem, liczba dotyczy tylko jazdy rowerem).
Najwięcej czasu jeździłem z Wilczkiem (24h).
Oprócz tego w rzeszowskich basenach przepłynąłem 11,900m a po okolicznych ściezkach przebiegłem 110km.

Tak wyglądał ten rok na mapie. Obiecywałem sobie rok temu że północne tereny miasta poznam lepiej ale jakoś bardziej mnie ciągnie na podjazdy niż na płaskie. Poza tym mieszkam na południu miasta więc szybciej mi się wydostać w tą stronę niż na północ. Chciałbym też robić dłuższe tripy.

2017 w skrócie
2017 w skrócie © wlochaty

Styczeń i luty to miesiące martwe, pierwsze kilometry wpadają dopiero w marcu:
165km, wszystko po asfalcie. Kilka razy wychodzę na szoske rozkręcić się w okolicy, robi się ciepło więc czasem rowerem jade do pracy, w Accencie robię konkretny apgrejd, inwestuje w napęd SLX 2x11. Kupuje buty NW Nirvana. Przychodzi mi rowerowy uchwyt do Virba i próbuję tworzyć jakies filmiki.

Chwale sie butem
Chwale sie butem © wlochaty


Kwiecień: 183km (75 w terenie)
miesiąc zaczynamy większa grupą na bieszczadzkich szutrach z ogniskiem i kupą śmiechu, później kilka razy po mieście i okolicy. Robie pierwsze testy virba na kierownicy, filmiki tworzą się same w google+ więc sa raz lepsze raz gorsze. Drugą połowę miesiąca spędzam u siostry w Nowym Jorku.



Grupowe
Grupowe © wlochaty

Maj: 429km (65 w terenie)
głównie praca oraz lokalne trasy

Troszke cienia
Troszke cienia © wlochaty


Czerwiec: 507km (55 w terenie)
Czerwiec zaczynam urodzinowym tripem z mocną ekipą, odłączam się w połowie bo tempo jest nieludzkie, wyszła najdłuża trasa tego roku - 177km. Prócz tego jedna trasa 100+ a tak to praca i okolica z kolegami.

Punkt widokowy na Biesy
Punkt widokowy na Biesy © wlochaty

Przed siebie
Przed siebie © wlochaty

Zalew
Zalew © wlochaty

Lipiec: 565km (68 teren)
Standardowo w tygodniu do pracy a weekendami dłuższe przejażdżki z kolegami, jedna trasa 100+, udało sie też zebrać ekipie z przed 11 lat i razem przekręcić po okolicznych krzakach i powspominać stare czasy.

Ekipa z 2006r !
Ekipa z 2006r ! © wlochaty

Sierpień: 388km (131 teren)
Kilometrów było mało ale były one pełne przygód i nowości. Najpierw wpadam na pomysł aby zrobić jak najwięcej podjazdów w okolicy. przy 130km i 13 podjazdach mam dość, w nogach 2,5km przewyższeń. W połowie miesiąca jadę na weekend na roztocze gdzie eksploruje lokalne szlaki i bezdroża. Składam film własnoręcznie, tzn uczę się składać w moviemakerze. Pod koniec wakacji w sumie na spontana jadę z Piotrkiem w Beskid Niski na dwa dni. Nowością dla mnie była jazda mtb z dużym plecakiem i spanie na schronisku. Bardzo spodobała  mi się ta odmiana MTB, postaram się powtórzyć. Kupiłem normalny program do obróbki wideo i dalej się uczę.


Zjazd do Kawęczyna
Zjazd do Kawęczyna © wlochaty

Na południe
Na południe © wlochaty



SKPB Zyndranowa czyli nasze spanie

SKPB Zyndranowa czyli nasze spanie © wlochaty

Widok na Jaśliski Park Krajobrazowy
Widok na Jaśliski Park Krajobrazowy © wlochaty


Wrzesień: 152km (64 teren)
Głównie hardkorowa mtb trasa po Pieninach i Sądeckim. Na prawdę hardkorowa, zwłaszcza ostatni zjazd po ciemku ;)
Dociera do mnie w końcu Bryton 310, już nie będe musiał mieć powerbanków  po kieszeniach


Małe Pieniny i Tatry w tle
Małe Pieniny i Tatry w tle © wlochaty

Na 1100m n.p.m. dzień dobiega końca
Na 1100m n.p.m. dzień dobiega końca © wlochaty

Październik: 190km (57 teren)

Głównie przygotowania do maratonu i start w MTB Lubenia. Bardziej chciałem poznać nowe trasy niż się ścigać. Udało sie też zorganizować zakończenie sezonu z ogniskiem.... podczas burzy :D
Postanowiłem podtrzymywac formę bieganiem ale po kilku biegach coś nie tak z kolanem...

Listopad: 61km
Jeden wypad na szose z kolegami, już sie robi chłodno, nie przyjemnie. Niestety problem z krążeniem w stopach i dłoniach wyklucza mnie z pedałowania. W bieganiu też jestem zawieszony. Po wizycie u fizjoterapeuty mam miesiąc przerwy - pasmo biodrowo-piszczelowe się odezwało.

Wyszło słonce
Wyszło słonce © wlochaty

Grudzień: 50km
świąteczna pogoda bardzie wiosenna więc udało się raz pokręcić 2h na granicy przemrożenia kończyn :P
Zaczynam biegać od nowa ale po każdym treningu, nawet najkrótszym odzywa się inna kontuzja. Na chwile obecną kończe z bieganiem, może nie każdy się do tego nadaje. Ciekawe czy mnie będzie ciągnęło do biegu. Poza tym 2x w tygodniu basen.


No i tak mniej więcej wyglądał 2017r, szału nie ma, dupy nie urywa ale mi się tam podobało. Nie mam już tyle czasu na rower co dawniej dla tego każdy kilometr cieszył bardziej.
Najważniejszą informacją jest to że prawdopodobnie jest to mój ostatni wpis na tym blogu. Kilka lat dodawałem każdy swój ruch ale niestety już mi się nie chce, Bikestats stoi w miejscu, ostatnia aktualizacja w 2013r. Wpisy są czasochłonne. Strava przejęła wszystko także zapraszam do fołołingu pod tym linkiem https://www.strava.com/athletes/1517073


Dane wyjazdu:
50.40 km 0.00 km teren
02:01 h 24.99 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:137 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR

ostatni strzał

Poniedziałek, 25 grudnia 2017 · dodano: 25.12.2017 | Komentarze 0

Nie przypuszczałem, że jeszcze w tym roku uda się pokręcić ale 10 stopni, brak opadu no i puste drogi mnie zachęciły żeby sobie przypomnieć jak to jest w siodle ;) Nie chcąc się przemęczać wybrałem płaskość. Pokręciłem sie koło lotniska, później wjechałem na serwisówki A4 i S19. Chciałem się nimi jakoś wydostać ale wszystkie odnogi były albo ślepe albo na końcu błoto albo musiałbym jechać do Mrowli a potem starą krajówką wracać do Rzeszowa czego chciałem uniknąć. W końcu jakoś trochę terenem dotarłem do Rudnej i wróciłem do miasta.

Kategoria tcr17


Dane wyjazdu:
61.00 km 0.00 km teren
02:41 h 22.73 km/h:
Maks. pr.:66.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:834 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR

wicher silne drzewa głaszcze, hej!

Niedziela, 5 listopada 2017 · dodano: 07.11.2017 | Komentarze 0

był plan żeby wiekszą ekpią w niedziele poszosować, niestety silny wiatr wystraszył kilku chłopów, na miejsce zbioórki przyjechali najsilniejsi. Marcin, Wilczek, Wojtek, Piotrek i ja. Trasa przebiegała zgodnie z planem - Siedliska, Przylasek, Czerwonki, Błażowa. Tu przerwa na sklep i śmieszkowanie. Dalej przez Ostra Góre do Dylągówki i znow heheszki. W Hyżnem koło kościoła mocną sztajfą na Borówki, Chmielnik, Matysówka i kazdy w swoją stronę do domu, robiła się już szarówka. Wiatr dał nam nieźle popalić w pierwszą stronę i na zjazdach. Na szczęście powrót był łatwiejszy.



Jesienna rzeszowszczyzna
Jesienna rzeszowszczyzna © wlochaty

Wyszło słonce
Wyszło słonce © wlochaty

Widok na tatry
Widok na tatry © wlochaty
Kategoria tcr17


Dane wyjazdu:
28.60 km 8.00 km teren
01:39 h 17.33 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:388 m
Kalorie: 45 kcal

okoliczne lasy

Niedziela, 22 października 2017 · dodano: 22.10.2017 | Komentarze 0

Wczoraj zakończenie sezonu MTB a dziś dalej w teren :D Miało padać popołudniu ale wytrzymało i deszcz przyszedł później, zdążyłem pokręcić się  po Słocinie i Magdalence.
Wieczorem 7km biegu
Magdalenka
Magdalenka © wlochaty

Kamuflaż koła
Kamuflaż koła © wlochaty
Kategoria peak17


Dane wyjazdu:
36.80 km 8.00 km teren
01:50 h 20.07 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:260 m
Kalorie: kcal

zakonczenie mtb

Sobota, 21 października 2017 · dodano: 22.10.2017 | Komentarze 0

Jakoś co roku chłopaki robią coś w rodzaju zakończenia sezonu chociaż jedni go kończą a inni nie.
Ognisko jak zwykle na Grochowicznej, pogoda była niepewna. Start z zapory o 16:30, wyszło słoneczko nawet.
Pod koniec podjazdu w lesie zaczyna kropić. Na miejscu ogniskowym szybko zapalamy drewno ale po kilkunastu minutach zaczyna lać.
Chowamy się pod jedną z wiat ale deszcz zacina mocno więc część ludzi przenosi się pod wiatę ze ścianą chroniącą od wiatru ale z kolei z dziurawym dachem :D
Ognia już nie ma ale atmosfera dalej wesoła. Pioruny o tej porze roku to dla mnie dziwna sprawa ale waliły w przekaźniki radiowe kilkaset metrów od nas. Po jakiejś godzinie już nie pada i udaje sie odzyskać ogień, chłopy smażą kiełbe, jak wrzucam w popiół ziemniaki.
Jemy, pijemy i o 20 sie zwijamy. Latarki na pełnej mocy, woda z pod kół i ostry zjazd do Lutoryża. Zuki łapie laczka, klejenie nie trzyma wiec wracam z pomocą i daje mu dętkę.
Potem jeszcze jedziemy zrobić wspólną fotę na kładce w Budziwoju ale z racji że ciemno to nic nie wychodzi. Na wlocie do miasta niespodziewanie pada mi bateria w latarce bez ostrzeżenia diodą. Jadę więc z Krystianem i Arturem w grupie bo reszta uciekła.
Pogoda na zmówienie :D
Pogoda na zmówienie :D © wlochaty


Kolacja
Kolacja © wlochaty

Serwis kołą
Serwis kołą © wlochaty

Kategoria peak17


Dane wyjazdu:
30.80 km 29.00 km teren
02:14 h 13.79 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:950 m
Kalorie: kcal

MTB Lubenia

Niedziela, 15 października 2017 · dodano: 15.10.2017 | Komentarze 1

No i się stało, ściągnąłem się raz w tym roku :D
Zajeżdżam na miejsce godzine przez startem. Jest chłodno, chmury, 14st, wiaterek, nie bardzo wiedziałem jak się ubrać. Postawiłem na krótkie gacie i koszulke z długim rękawem. Godzina 12 i poszli! Najpierw asfaltowy mocny podjazd który rozciąga trochę peleton ale nie na tyle żeby po wjeździe w teren jechało się swobodnie. Przylasek obfituje w wąskie single a w dodatku lezy już sporo liści więc to utrudnia wyprzedzanie, tych którzy jak zwykle ustawiają się w pierwszych sektorach mimo, iż wiedzą że daleko w czubie nie ujadą, później trzeba się zastanawiać jak ich łyknąć. Ja dla tego ustawiam się zawsze pod koniec peletonu, kogo mam wyprzedzić to wyprzedzę a przy okazji nie utrudniam jazdy mocniejszym.
Na 8km mijam Michaelale, wychodzi słońce, zaczynam się gotować, słabo to widze. Na szczęście po kilkunastu minutach znów sie ochładza i jedzie się lepiej. Po 10km pojawia się sporo błota, śliskie fragmenty, dalej są przejazdy przez strumyczki, wczoraj je poznałem i wiedziałem, że można to przejechać więc atakuje mimo, że inni robią to z rowerem pod pachą. W sumie to cały czas kogoś połykam. na 15km jest pionowa ściana w dół, wczoraj miałem problem, zjechałem połowe, dziś tak samo ale już sprawniej niż wczoraj.
Korzenie znam całkiem dobrze więc podkręcam troche żeby łyknąć kolesia z przodu zanim zacznie się zjazd bo wiem że on może tam zwolnic bo zjazd jest techniczny. Dobrze zrobiłem bo urwałem go i już później nie widziałem.
Podjazd na Zimny Dział to dla mnie nowość. Na początek stromo i ślisko więc z buta, później jadę na młynku na czele kilkuosobowej grupki. Zrzucam o jedno oczko niżej, da się jechać. Powoli urywam grupke. Lekki kryzys ale na górze podobno jest bufet. Tankuje tam bidon i ruszam dalej, grupka dopiero wyjeżdża z lasu więc jest ok.
Podjazd na Sołonkę jade już bez towarzystwa z przodu czy z tyłu. Nagle ktoś mnie dogonił i poleciał dalej. Od tego momentu do mety jechałem sam. Przez las w Sołonce jechało się ciężko bo ścieżka była symboliczna, pełna korzeni, patyków, dołków, kałuż itp, wszystko wybijało z rytmu. Na dole rzeczka a za nią skarpa po szyje, trzeba się wspinać. Końcowy podjazd pokonałem z radością, że to juz koniec i jakoś sił przybyło:D
Wpadam na metę. czeka Wilczek od 5 minut, Artur trochę dłużej bo problemy z żołądkiem kazały mu odpuścić w połowie.
Szybka dekoracja, jedzonko, wspólne zdjęcie i medal pamiątkowy i można wracać. Było super. Mimo braku formy to jechało mi się całkiem całkiem.
Pozycja open 26/82, strata do zwycięzcy 40min.

Na pionowej ścianie
Na pionowej ścianie © wlochaty

Czerwone liście robia fajny klimat
Czerwone liście robia fajny klimat © wlochaty

I po zawodach :D
I po zawodach :D © wlochaty
Kategoria peak17, Maratrony


Dane wyjazdu:
45.20 km 0.00 km teren
02:02 h 22.23 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:125 m
Kalorie: kcal

dojazd i powrót na ścig

Niedziela, 15 października 2017 · dodano: 15.10.2017 | Komentarze 0

Dojazd i powrót ze Straszydla


Kategoria peak17