Info

Więcej o mnie.


Kilka szczytów
Sliezky Dom – Velicke Pleso(SK) - 1670Pradziad(CZ) < - 1492
Pasul Prislop (RO) - 1416
Pasul Bucin (RO) - 1287
Sch. Akademicka Strzecha - 1282
Radziejowa - 1262
Petrowa Bouda (CZ) - 1260
Pasul Pangarati (RO) - 1256
Wielka Racza - 1236
Rabia Skała - 1199
Dziurkowiec - 1189
Wielki Rogacz - 1182
Przehyba - 1175
Mogielica - 1170
Jasło - 1153
Gubałówka - 1126
Klimczok - 1117
Jaworzyna Krynicka - 1114
Kvacianske sedlo (SK) - 1110
Okrąglik - 1101
Szczawnik - 1098
Runek - 1082
Ždiarskie sedlo(SK) - 1081
Łopiennik - 1069
Pusta Wielka - 1061
Szyndzielnia - 1028
Lubioń Wielki - 1022
Chryszczata - 997
Czantoria - 995
Glac (SK) - 990
Wielki Stożek - 979
Trohaniec - 939
Mała Ostra - 936
P. Salmopolska - 934
Błatnia - 917
Przełęcz Wyżna - 886
Wątkowa - 846
Pasul Setref (RO) - 825
Magura Małastowska - 813
Kamienna Laworta - 769
Maślana Góra - 753
Baranie - 745
Jawor - 741
Sch. Magura Małastwoska -740
Kolanin - 705
Słonny - 668
Grzywacka - 567
Stravie
Królewska Góra - 554
Przełęcz Długie -550
Bardo - 534
Patria - 510
Moje rowery
Archiwum bloga
- 2018, Wrzesień6 - 0
- 2018, Maj5 - 0
- 2018, Kwiecień2 - 0
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Październik5 - 1
- 2017, Wrzesień3 - 2
- 2017, Sierpień10 - 2
- 2017, Lipiec17 - 2
- 2017, Czerwiec10 - 4
- 2017, Maj10 - 3
- 2017, Kwiecień5 - 0
- 2017, Marzec7 - 6
- 2016, Grudzień1 - 2
- 2016, Listopad2 - 4
- 2016, Październik2 - 1
- 2016, Wrzesień6 - 2
- 2016, Sierpień12 - 0
- 2016, Lipiec19 - 7
- 2016, Czerwiec13 - 10
- 2016, Maj7 - 4
- 2016, Kwiecień4 - 3
- 2016, Marzec3 - 3
- 2016, Styczeń1 - 5
- 2015, Grudzień2 - 8
- 2015, Październik1 - 4
- 2015, Wrzesień3 - 0
- 2015, Sierpień6 - 8
- 2015, Lipiec9 - 1
- 2015, Czerwiec9 - 4
- 2015, Maj9 - 2
- 2015, Kwiecień7 - 4
- 2015, Marzec4 - 8
- 2015, Luty2 - 8
- 2015, Styczeń5 - 5
- 2014, Grudzień3 - 6
- 2014, Listopad1 - 5
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień14 - 16
- 2014, Sierpień10 - 7
- 2014, Lipiec15 - 6
- 2014, Czerwiec8 - 8
- 2014, Maj9 - 12
- 2014, Kwiecień7 - 7
- 2014, Marzec7 - 19
- 2014, Luty4 - 2
- 2014, Styczeń2 - 3
- 2013, Grudzień4 - 8
- 2013, Listopad2 - 2
- 2013, Październik8 - 10
- 2013, Wrzesień8 - 9
- 2013, Sierpień6 - 7
- 2013, Lipiec7 - 8
- 2013, Czerwiec9 - 8
- 2013, Maj4 - 5
- 2013, Kwiecień7 - 16
- 2013, Marzec1 - 2
- 2012, Grudzień1 - 3
- 2012, Listopad3 - 5
- 2012, Październik5 - 12
- 2012, Wrzesień12 - 14
- 2012, Sierpień9 - 10
- 2012, Lipiec19 - 51
- 2012, Czerwiec10 - 22
- 2012, Maj14 - 44
- 2012, Kwiecień16 - 34
- 2012, Marzec16 - 57
- 2012, Luty2 - 9
- 2012, Styczeń4 - 21
- 2011, Grudzień1 - 12
- 2011, Listopad3 - 12
- 2011, Październik10 - 24
- 2011, Wrzesień17 - 33
- 2011, Sierpień11 - 22
- 2011, Lipiec8 - 14
- 2011, Czerwiec19 - 77
- 2011, Maj18 - 37
- 2011, Kwiecień17 - 46
- 2011, Marzec9 - 51
- 2011, Luty1 - 4
- 2011, Styczeń1 - 3
- 2010, Grudzień3 - 17
- 2010, Listopad17 - 62
- 2010, Październik12 - 16
- 2010, Wrzesień14 - 21
- 2010, Sierpień5 - 14
- 2010, Lipiec13 - 26
- 2010, Czerwiec16 - 46
- 2010, Maj13 - 51
- 2010, Kwiecień19 - 55
- 2010, Marzec13 - 61
- 2010, Luty3 - 1
- 2009, Czerwiec2 - 0
- 2009, Maj6 - 2
- 2009, Kwiecień5 - 1
- 2009, Luty1 - 0
- 2008, Listopad2 - 0
- 2008, Październik1 - 1
- 2008, Wrzesień5 - 2
- 2008, Sierpień7 - 2
- 2008, Lipiec8 - 1
- 2008, Czerwiec14 - 10
- 2008, Maj1 - 0
- 2007, Kwiecień2 - 0
- 2007, Marzec11 - 8
Dane wyjazdu:
40.00 km
0.00 km teren
01:30 h
26.67 km/h:
Maks. pr.:51.50 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:240 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR
gdzie ta wiosna ?
Piątek, 25 marca 2016 · dodano: 25.03.2016 | Komentarze 2
chyba się za późno zebrałem ale inaczej się nie dało, 15:30 to już raczej ku ochłodzeniu. Na starcie zauważyłem pora na przekładkę opon. Gorsze jednak było pękniecie, ba - rozerwanie na dwie części plastikowej nakrętki w pompce stacjonarnej. Podpompowałem ręczną. Miałem skoczyć do serwisu któregoś na kompresor ale spotkałem Piotrusia, który włada pompką z manometrem. Ja zachwycałem się jego canyonem a on pompował :D:D Po kilkuset metrach wspólnej jazdy odbiłem na Budziwój i po płaskim kręciłem do Lubeni. Plan był na Czudec i Niechobrz ale to za ostro jak na drugi trip w tym roku :D Pojechałem do Straszydla i Przylasek. Zmarzłem w stopy jak zwykle mimo podwójnych skarpet. Na powrocie w Budziwoju termometr na sklepie pokazał 7 stopni. Na szczęście kolana pracowały bez bólu a tego sie obawiałem po ostatnim rozruchu.
Opona się przeciera © wlochaty

Jest jak jest, Piotruś mi pompuje koło :D © wlochaty
Dane wyjazdu:
45.00 km
0.00 km teren
01:54 h
23.68 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:130 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR
słaby start
Niedziela, 6 marca 2016 · dodano: 06.03.2016 | Komentarze 1
No i stało się, pierwsze kilometry w tym roku mam za sobą. Nie chcąc się forsować po serii przeziębień postanowiłem pokręcić się po płaskiej okolicy. Niestety już w Jasionce zaczęło dokuczać mi prawe kolano. Zanim dotarłem do Głogowa poprawiłem siodło i sztycę z 5 razy - na marnę. Powrót pod wiatr. Po wjechaniu do miasta ból ustępuje ale ale wiatr męczy mocno.
Staw w Głogowie Małopolskim © wlochaty
Dane wyjazdu:
5.00 km
4.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:-1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Peak 29
wyprowadzka.
Poniedziałek, 25 stycznia 2016 · dodano: 26.01.2016 | Komentarze 5
po przeprowadzeniu się na nowe mieszkanie przyszła pora na przetransportowanie rowerów, póki co do garażu u rodziców, tam będą miały ciepłą zimę. przejechanie każdym z osobna na oblodzonej drodze jakieś 1,5km było ciekawe, zwłaszcza szosą z niedokręconym mostkiem :DDane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:
Podsumowanie sezonu 2015
Wtorek, 29 grudnia 2015 · dodano: 29.12.2015 | Komentarze 4
Rok jubileuszowy był rokiem zmian. Najwięcej w sferze prywatnej ale i jakiś rowerowy akcent też był. Zmieniłem pracę i to dwa razy, zmieniłem samochód, zmieniłem adres no i ten, stan cywilny zmieniłem ;D Dla czego jubileuszowy ? Bo to już równe 10 lat przygody z rowerami. Zaczynałem od kellysa scarpe za 1,250zł w 2006r, nie podejrzewałem, że aż tak mnie to wciągnie.Prawie zapomniałem, zmieniłem też poczciwego Gianta XtC na Peaka29.
Jeśli chodzi o chwile spędzone w siodle i ilość przekręconych kilometrów to nie ma się czym chwalić, patrząc na kolegów to nigdy nie było. Robię rocznie tyle co inni w 2-3 miesiące. Trudno, bywają sprawy ważne i ważniejsze, nie zawsze można iść sobie pojeździć. Ale stawiam na jakoś a nie ilość. Wolę kilka dni posiedzieć w domu a później zrobić 3000m przewyższeń na raz w górach niż wałkować cały tydzień Przylasek… oczywiście wszystko w ramach możliwości.
Postaram się skomentować kilkoma zdaniami każdy miesiąc dorzucając najciekawsze zdjęcia.
Styczeń:
97,5km
5 aktywności
Nowy rok witam w Wierchomli z nartami na nogach oraz spacerem na Bacówke pod Wierchomlą. Na Rzeszowszczyźnie zima jakaś kiepska więc kilka razy pojeździłem po okolicy ale jednak jazda w śnieżnej brei nie pociąga mnie za bardzo.

Sylwester, w połowie stoku © wlochaty

Ślisko trochę © wlochaty

Resztki śniegu © wlochaty
Luty:
35,2 km
2 aktywności
W lutym łapię nową pracę, niby fajna bo blisko domu, 10 minut pieszo, kończę wcześnie, przeważnie 12-13. Minusem są pracujące wszystkie soboty i start o 4:30 nad ranem. Ale przez sam fakt, że po miesiącu poszukiwań zajęcia w końcu coś się znalazło, postanowiłem skorzystać z okazji jaką przedstawił Kamikaze i kupić od niego Accenta Peaka29. Lekkie zmiany pomogły mi okiełznać maszynę, zmieniłem tylko hamulce na SLX i ramę na rozmiar mniejszą. Do tego kupiłem kamerkę Garmin Virb, którą od tej pory dokumentuję moje tripy. Pierwsza jazda próbna z zakatarzonym nosem skończyła się na przebiciu opony, w której mleczko wyschło. Drugi lokalny wypad w celu dotarcia klocków. Cały czas czekam na lepszą pogodę.

Accent Peak 29 © wlochaty

Selfi © wlochaty
Marzec:
212,4 km
4 aktywności
Jakoś nie ciągnie mnie w teren mimo nowego roweru. Wybieram szosę i sam lub ze znajomymi rozkręcamy się po okolicy, nawet jakieś nowe asfalty poznaję. Niestety pod koniec miesiąca masakruje mnie grypa żołądkowa, 5 dni jak zombie. „Odkrywam” tropienie węża – 30% nachylenia w Straszydlu niszczy fizycznie i psychicznie :D

Tera w dół © wlochaty

Zimny dział © wlochaty
Kwiecień:
244,4 km
7 aktywności
Kilka tripów, głównie szosa po okolicznych wioskach, wspólne ognicho z kolegami z racji otwarcia sezonu, taka coroczna tradycja. Pogoda co raz lepsza, wczesne powroty po pracy dają możliwość się rozkręcić, jazda w weekendy raczej odpada.

Podjazd będzie boał :) © wlochaty

Jeden rozpala a reszta podziwia © wlochaty

#GarminWJapie © wlochaty

Zjazd do Handzlówki © wlochaty
Maj:
523,7 km
9 aktywności
W planach była trasa dookoła Tatr, niestety nie wyszło z powodu zagrożenia opadami. Szkoda bo nie padało ale dmuchaliśmy na zimne. Rozkręciłem się już na dobre, można atakować większe dystanse, tylko czekać na odpowiednia pogodę. Początek miesiąca to przygoda z kapciem i przymusowym postojem chyba z 1,5h bo nie mogłem sobie poradzić z dziurawymi dętkami. Odwiedzam też Łańcut jako kibic na tamtejszym maratonie mtb. Lało cały dzień, wróciłem mokry jak szczur :D W międzyczasie lokalne wypady z kolegami a w połowie miesiąca przyszła pora na pierwszą setkę. Mimo, że chłopaki planowali fajny trip na pogórzu to jednak jego dystans mnie przerażał, wolałem sam przejechać odcinek Przemyśl-Rzeszów. Niestety każdy kilometr był pod wiatr ;) Podczas relaksacyjnego mtb po okolicy spotkałem Lecha Piaseckiego znakującego trasę Skandia Maratonu.

Zjazd do Kąkolówki © wlochaty

Przystankersi © wlochaty

Wspieraj rynek lokalny © wlochaty

"ej wróćcie się do zdjęcia" © wlochaty

Widoki w Cisowej © wlochaty
Czerwiec:
464.8 km
9 aktywności
Prócz standardowych okolicznych pagórków odwiedzam też rodzinne okolice żony, pierwsze obroty korby po Roztoczu pozytywnie zaskakują, może nie ma gór ale jest pięknie. Ale góry muszą być! W końcu trzeba Peaka przetestować. Pojechaliśmy z kolegami w Beskid Niski orając leśne szlaki po polskiej i słowackiej stronie, upał niesamowity ale czołgi w dolinie śmierci były warte jazdy w skwarze. Niestety podczas powrotu do domu zgubiłem licznik. W sumie wyszło na dobre. Pod koniec miesiąca chciałem pyknąć setkę ale coś płaskiego, padło na Przeworsk.

RPN wita © wlochaty

Widok na Słowację © wlochaty

T34 i 4 pancernych © wlochaty

Pomnik czołgistów © wlochaty
Lipiec:
704,7 km
9 aktywności
Trip nad Solinę to była szosowa wisienka na torcie w tym roku. Do życiówki brakło 2km ;) 243km i 2,7k w pionie w piekącym słońcu poszło nawet sprawnie a to dzięki jeździe w doborowym towarzystwie. W okolicy Błażowej odkryłem świeżo wyasfaltowany zielony szlak – miałem dzięki temu możliwość nazwania nowego segmentu „własnym imieniem”, niestety szybko straciłem koronę na 8 kilometrowym odcinku. W końcu odhaczyłem też Suchą Górę. To dziwne ale jeszcze nigdy nie byłem pod nadajnikiem na szczycie, chyba jako ostatni podkarpacki Kolarzyna tu zawitałem.

Zielony szlak skąpany w asfalcie © wlochaty

Zamek kamieniec © wlochaty

Nie ma człowieka, który by tu był i nie zrobił zdjęcia :D © wlochaty

Tankowanie © wlochaty

Szybowisko Bezmiechowa © wlochaty

Ewka na zjeździe - Bezmiechowa © wlochaty
Sierpień:
499,2 km
6 aktywności
Udało się znów pokręcić po Roztoczu, tym razem postawiłem na szose, 160km w piekielnym słońcu sponiewierało mnie strasznie ale plan został zrealizowany. Południowe tereny od Zwierzyńca są warte eksploracji. Po raz kolejny odwiedzam też Odrzykoń, tym razem w większej grupce. Wisienką na torcie pod znakiem MTB był trip w Beskid Sądecki. Ponad 80 kilometrów górskiego szaleństwa i ponad 3,2km przewyższenia ! Te cyferki mówią prawie wszystko, resztę mówią zdjęcia i opis (np u Michała). To był najlepszy wyjazd w całym roku. Piwo po powrocie smakuje inaczej, lepiej. Ciężko będzie to przebić, oj ciężko. Przy okazji zmieniłem pracę bo pracujące soboty to nie dla mnie :P

Czarnorzecko Strzyżowski park krajobrazowy przed nami © wlochaty

Zalew Nielisz © wlochaty

Szczebrzeszyn © wlochaty

Centrum Józefowa © wlochaty

Na Obidzy © wlochaty

Małe pieniny cd © wlochaty

Kurzu było bardzo dużo © wlochaty

Zjazd do Niemcowej © wlochaty
Wrzesień:
144 km
3 aktywności
Głównie to wziąłem udział w wyścigu MTB Boguchwała do którego mam słabość. Wiem że formy brak, szans na jakieś miejsce (jak zwykle) ale i tak lubie tam startować. Tzw patriotyzm lokalny ;) Bardzo fajna impreza, trasa co roku modyfikowana mimo, że tereny te same.

Jazda w grupie © wlochaty

Powrót ze sklpeu z piwkiem w kielni :D © wlochaty

Pogórze © wlochaty
Październik:
165 km
1 aktywność
Początkiem miesiąca Kamikaze utworzył wydarzenie na FB i puścił w świat. „Duza pętla bieszczadzka” Start z Leska, zgłosiła się masa ludzi, przyjechało pewnie z 80. Tego jeszcze nie było. Wiedziałem, że dystans pętli może być ciężki ale pomyślałem, że w grupie będzie łatwiej. Niestety moje założenia spaliły na panewce, wyszło inaczej. Do domu wróciłem z bolącym achillesem, niestety kontuzja mnie wykluczyła do końca miesiąca.

Na solinie mało wody © wlochaty

Połonina Caryńska © wlochaty
Listopad:
Niestety, nie chciałem narażać Achillesa na obciążenia, każdy wolny czas poświęciłem wykańczaniu mieszkania.
Grudzień:
30,8 km
1 aktywność
Jedno symboliczne wyjście i pedałowanie po mieście. Tak na zakończenie roku ;) Udało się wykończyć mieszkanie :D

Seson 2015 w pigułce © wlochaty
Cele jakie sobie postawiłem nie zostały osiągnięte, miał to być trip dookoła Tatr oraz 350km na raz. Może w nowym roku się uda. Dodatkowych celów sobie nie stawiam. No może jeden – rozbudować pajęczynę z mapki powyżej. No może jeszcze zaliczyć traile w Bielsku i może pokręcić się po Gorcach ale to już raczej nie cele a marzenia :D
Do zobaczenia na szlakach i szosach ;)
Cyferki: 3115km (+ kilkadziesiąt niezapisanych)
138h jazdy
58,5km przewyższeń
55 aktywności
Max dist: 243km
Max climb 3,280m
Avh: 22,5
Dane wyjazdu:
30.80 km
0.50 km teren
01:41 h
18.30 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 85 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Peak 29
jak coś to żyje :D
Poniedziałek, 28 grudnia 2015 · dodano: 28.12.2015 | Komentarze 4
Witojcie !! :DDziś odkurzyłem rower, pierwszy raz od prawie trzech miesięcy. Powodów przestoju było kilka. Po ostatnim tripie w Bieszczady, musiałem leczyć achillesa, trwało to prawie 4 tygodnie. Słabo. Później pochłonęło mnie wykańczanie mieszkania, po drodze przewinęło się jakies przeziębienie itd. Ogólnie mówiąc brakło czasu na rower. Ale już od wiosny obiecuję poprawę. Póki co to ostatnia chyba jazda w tym roku.
Z racji że forma poszła do lasu to ja nie zamierzałem jej tam szukać, wolałem pokręcić się delikatnie po mieście. Latarka rowerowa została w samochodzie a ten stoi u mechanika więc i tak nic by z tego nie wyszło, miałem do dyspozycji tylko dwie błyskotki na kiere i pod siodło.
Niestety w połowie jazdy poczułem znajomy ból w kolanie, nie wiem dla czego, trasa płaska przecież....

Most Mazowieckiego © wlochaty

Pod mostem © wlochaty

Dywizjon 303 © wlochaty

Mycie po maratonie z wrzesnia :D © wlochaty
Dane wyjazdu:
165.00 km
0.00 km teren
06:35 h
25.06 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:27000 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR
Pętla Bieszczadzka tak jakby solo
Sobota, 3 października 2015 · dodano: 06.10.2015 | Komentarze 4
fejsbukowa akcja Kamikazza nie pozostała bez echa. Na wydarzenie "Bieszczadzka Pętla" zapisało się 84 osoby. Umówiliśmy się w Lesku, na parking zajechało jakieś 40-50 osób. Pięknie ;)Z założenia miał to być lajtowy trip dookoła najwyższych szczytów, w praktyce oczywiście było inaczej. Cieszyłem się, że polecę w grupie, nie zmęczę się tak zawsze gdy jechałem pętle.
Tuż po starcie Lesko zostało sparaliżowane przez peleton pnący się górę główną drogą. Niedługo wagony się poodpinały, jechałem na samym tyle razem z Miciem, przy skręcie na Orelec miałem chwilę zawahania czy grupa pojechała w pierwszą w prawo na Myczkowce i bruk czy drugą na Orelec (prawidłowa droga). Te kilkadziesiąt sekund odłączyło mnie od grupy i jechałem dalej sam aż do Soliny, tam serpentyny gdzie w połowie podjazdu czekała część grupy. Ok, myślałem że teraz pojedziemy już razem. Wiedziałem że w grupie są mocne osoby a ja prawie nie jeżdżę teraz i nie nafikam więc pojechałem dalej do góry a grupa dalej stała na poboczu
Minąłem szczyt, skręciłem do Polańczyka i jechałem tak aż dojedzie reszta. Kolejne 20km to interwał, jechaliśmy w małych grupkach na luzie bez szarpania. Po drodze kilkanaście osób pojechało krótszym wariantem trasy i odbiło w Bukowcu w prawo. W Polanie zatrzymałem się przy sklepie bo wiedziałem że jak tu nie zatankuje to będzie ciężko (dwa spore podjazdy przed nami). Reszta poleciała dalej. Tak więc te dwa podjazdy do Czarnej i do Lutowisk jechałem z kilkoma gośćmi co nie wiedzieli jak jechać i poczekali na mnie.
W Lutowiskach wszyscy stali pod sklepem, jedli pili itp. Gdy ja wyszedłem ze sklepu, grupa już się zbierała do wyjazdu w stronę Ustrzyk Górnych. Wyjechałem 2 minuty po nich myśląc że ich dogonię, nie wiem jak mogłem tak pomyśleć. Pod sklepem zostało z 10 osób. Ja jechałem z jakimś gościem, w sumie to go holowałem. Lutowiska-Ustrzyki Grn to było najgorsze 20km. Cały czas pod wiatr, lekko pod górę, nic nie zjadłem, byłem już zmęczony. Odcinek porażka. Nie wiem po co sie wziąłem za to sam. Kolega na kole nie dawał zmian, pod koniec odcinka kapnąłem się że go zgubiłem gdzieś.
W Ustrzykach pod sklepem stoi z 4 osoby i mówi że oni już jada gonić grupę. Ja poszedłem po bułkę do środka, miałem ją zjeść i czekać aż pojedzie reszta z Lutowisk i się do nich podczepić. Stojąc w kolejce za pijanym facetem, który nie mógł się zdecydować jaki smak wódki wybrać, zauważyłem ze czteroosobowa grupę z która mogłem się zabrać. Trudno. Kupiłem, wyszedłem i dzwonie do Przemka, mówię mu że mnie minęli i żeby poczekali bo muszę cokolwiek zjeść i wtedy pojedziemy razem. Czekali na przełęczy, ja tam ledwo na młynku się doczołgałem, łydy mi już usztywniało. Kilkuosobowa grupka na przełęczy pojechała dalej, został ze mną tylko Kona. Trochę odżyłem po pierwszym posiłku od 100km i zjechaliśmy w do Brzegów a następnie zaatakowaliśmy kolejną przełęcz. tam zjadłem jeszcze hamburgera po którym odzyskałem więcej sił ale brzuch mnie bolał po nim do wieczora. Byłem w o tyle dobrej sytuacji, że teraz już mamy większość w dół. Do Kalnicy gnamy 45km/h, podjazd lekki ale długi do Cisnej idzie tak o. W Cisnej pod sklepem robimy ostatnie tankowanie. A tu nagle mija sam ostatnia ekipa Laluś Squadu, która w Lutowiskach jała obiad. Kurde no, zostaliśmy na samym tyle. Szybko się zebrałem z Koną i ich dogoniliśmy. Przed nami ostatni podjazd z serpentynami, 10% średnie nachylenie a potem już bajka. Na szczycie czeka jeszcze kilka osób i tak tworzymy 10 osobowa grupę, która leci razem do końca. Droga lekko opadała i jechaliśmy w okolicy 35-40km.h
Niestety w Cisnej wyłączyłem sobie Stravę przez przypadek i nie zauważyłem.
Tak więc pętla jak zawsze piękna, widoki super, gdyby nie to że wypadłem z grupy na początku to może lepiej by mi sie jechało a raczej na pewno. Niestety 3/4 trasy jechałem sam lub w małym grupetcie, w którym byłem z przodu. Brak odpowiedniego przygotowania wyszedł momentalnie ale mimo to i tak się cieszę że udało się odhaczyć pętle w tym roku.
Druga strona medalu jest taka, że odnawia mi się kontuzja z 2009 roku, lewe ścięgno Achillesa. Mam nadzieję, że nie będę znów musiał tego przechodzić...
\

Co raz więcej jegomości © wlochaty

W ogonie za Rafałem Wilkiem © wlochaty

Na solinie mało wody © wlochaty

Serpentyna © wlochaty

W Wołkowyji wyschło całkiem © wlochaty

Przez chwilę w grupie © wlochaty

Podjazd z Polany © wlochaty

Ustawka do foty © wlochaty

Połonina Caryńska © wlochaty
Dane wyjazdu:
65.00 km
0.00 km teren
02:43 h
23.93 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:750 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR
zimno z rana
Poniedziałek, 21 września 2015 · dodano: 21.09.2015 | Komentarze 0
Dzień wolny od pracy, miałem ochotę w końcu coś pokręcić ale czas miałem tylko do południa. Prognozy mówiły od zachmurzeniu tymczasem niebo czyste. Niestety ledwo okraczyłem rower a niebo już pokryło się ciężkim szarym kolorem. Ważne, że nie pada. Po kilku kilometrach stwierdziłem, że ubrałem się zbyt lekko.Najpierw podjazd na Królkę, dziadek który chciał wyprzedzić mnie samochodem na łuku nie pomyślał zbyt długo nad manewrem tylko wcisnął gaz w podłogę podgnitej astry. Gdy z góry wyskoczyło inne auto, dziadek przerzucił nogę na hamulec, usłyszałem tylko pisk opon i odruchowo zjechałem z asfaltu w trawe, odwróciłem się i zobaczyłem że wyhamował jakieś 1,5m za mną.... bez komentarza.
Dalej jazda do Błażowej, na zjazdach wychładzało mnie konkretnie. Dalej trasa przez Mójkę i do drgoi 884. Ryta Górka i zjazd do Kąkolówki. Zimno było przenikliwe ale leśne serpentyny i zapach mokrej ściółki to piękna rzecz, szkoda ze asfalt jak powierzchnia księżyca. Za kościołem w Kąkolówce wylano nowy asfalt, jest dobrze bo tam też tłukło.
Dalej Błażowa i objazd remontowanego mostu i główną do Kielnarowej. Skręciłem w ul. Źródlaną by podjechac na Łany, nie wiedziałem o tej drodze, tymczasem jest to niezły podjazd. Dalej z Łanów do zalesia i dom.
Fajnie jest sobie luźno pojeździć, szkoda, że czasu tak niewiele :(

Raz tak © wlochaty

Raz tak © wlochaty

Pogórze © wlochaty
Dane wyjazdu:
76.00 km
60.00 km teren
04:00 h
19.00 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1100 m
Kalorie: kcal
Rower:Giant TCR
mtb boguchwała
Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 19.09.2015 | Komentarze 0
MTB Boguchwała, od 5 lat we wrześniu. Niestety na pierwszej edycji mnie nie było, cztery kolejne zaliczyłem. Ostatnia odbyła się niedawno. Pogoda jak na zamówienie, nowa opona założona dzień wcześniej, zjawiam się na starcie około godzinę wcześniej aby zrobic opłate pogadać z kolegami.Start o 11, runka po stadionie i jazda. Sporo fragmentów trasy leciało odwrotnie niż w poprzednich edycjach, doszło tez kilka nowych fragmentów, których nie znałem.
Co do mojej formy to nie miałem złudzeń, brak czasu na regularne trasy zaowocował słabą mocą ale przyjechałem dla frajdy a nie dla miejsca. Obawiałem się też zaciągającego łańcucha, nie myliłem się. Tuż po starcie 2 razy zaciągnęło, później jeszcze z 5 razy z czego 2 razy spadł łańcuch. Zorientowałem się, że tak tylko jest na kilku przełożeniach i starałem się ich unikać, druga połowa trasy była już bez takich przygód.
Niemal cały wyścig jechałem w grupie, pierwszy raz mi się udało coś takiego, chwile nawet trzymałem się grupy z Pawłem ale ten odjechał. Zostałem z Mirkiem i dwoma kolegami z Baszty Lesko. Tasowaliśmy się chyba z 30 kilometrów. Chłopaki z Leska w końcu mi odjechali a ja jechałem z Mirkiem, pod koniec wyprzedził mnie Gryszu i pognał do mety nie schodząc poniżej 30km/h, siadłem na koło ale mnie urwał po dwóch minutach.
Ogólnie wyścig fajny, sporo kurzu, na zjazdach sobie pozwalałem na wiele, nowa opona z tyłu trzymała jak marzenie, szkoda tylko, że przy zjazdach w grupie nic nie było widać od kurzu :D Jechało się na oślep. Skurcze pod koniec mnie zaczęły łapać ale jakoś sobieznimi poradziłem.
Cyfry:
Dystans- 46km
Przewyższenie- 1100m
Czas- 2h 40m
Strata- 38minut
Miejsce w m2: 16/34
Miejsce w open: 45/151

Jazda w grupie © wlochaty

Podjazd gdzies w lesie © wlochaty (Stała grupa czyli Mirek, ja i chlopaki z Leska)

Dojazd na bufet © wlochaty

Kolega pod sklepem © wlochaty

Powrót ze sklpeu z piwkiem w kielni :D © wlochaty

Wracamy do Rzeszowa © wlochaty
Kategoria Maratrony
Dane wyjazdu:
3.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Peak 29
zmiana gumy
Sobota, 12 września 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0
na rower bardzo mało czasu, w sumie to zero.Jutro ścig w Boguchwale, wiem że nie jeżdże (moze niedlugo wyjawie dla czego). Postanowilem zmienic tylna opone bo rubena juz łysa.
Wiedząc, że na wiosne i tak bym musial kupic cos przyzwoitego nie zastanawialem sie i kupilem bontragera XR2. Do tanich nie nalezy ale mam nadzieje że jest warta swej ceny. Niestety były tylko 2.0. W porównaniu z 2.25 na przodzie wygląda to kominicznie, 11mm różnicy w szerokości :) oby dobrze trzymała :)
dystans to trasa do domu i na zad :P
Dane wyjazdu:
83.00 km
65.00 km teren
06:15 h
13.28 km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3260 m
Kalorie: kcal
Rower:Accent Peak 29
100% #EpicRide
Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 31.08.2015 | Komentarze 0
Miłej lektury.Najbardziej hardkorowa i zajebista trasa tego roku stała się faktem.
Dla zarysu sytuacji polecam zerknąć na cyferki z prawej strony. To Beskid Sądecki i Pieniny.
Nie będę się rozpisywał na temat wieczoru poprzedzającego trip. Mówiąc krótko – do Piwnicznej dotarliśmy około godziny 22, wieczór nie był suchy mimo, iż niebo było bezchmurne.
Skład wyborny: Masło jako kierownik i sprawca. Dalej Ewa, Chomer, Kona i ja.
Start o godzinie 8 rano, miało być rześko, tymczasem podjazd drugiej kategorii działa na mnie jak wyciskacz cytrusów na pomarańcze. 8 kilometrów i 550 metrów różnicy wzniesień. Początek spoko ale okolice hotelu to już istny młyn i gniecenie kapusty. Widok z przełęczy Obidza wynagradza, nawet zarys Tatr widać przez poranne mgły. Jazda czerwonym szlakiem owocuje w fajny zjazd, nie trudny, nie szybki, nie epicki – takim idealny na rozgrzanie widelca i tarcz. Po wyjechaniu z lasu mamy drugą część zjazdu do Jaworek – łąką pełną kup owiec – to nam dziś towarzyszyło cały czas. Zjazd piękny, pod koniec techniczny, nasycony kamykami i tunelami roślinnymi a czasami psami pasterskimi. Patent Kony zdaje się działać. 5 groszy włożone miedzy tłoczek a resztki klocka hamulcowego daje rade i Kona może hamować.
Po zjechaniu do rezerwatu Biała Woda nie zastanawiamy się tylko ruszamy w stronę przełęczy Rozdziela mijając skalne ścianki, rzeczkę i mostki. Podjazd pod przełęcz ciężki, jest gorąco. Nie ma co się żyłować, tam gdzie przednie koło odrywa się od ziemi wolę podprowadzić – tak szybciej.
Pod dojechaniu do słupka polsko słowackiego odbijamy w prawo z stronę Pienin. Trasa interwałowa szlakiem granicznym, większość zalesiona ale zjazdy i podjazdy są rewelacyjne. Za linią lasu ukazuje nam się stromy singielek w dół a następnie widok jakiego nigdy nie miałem okazji doznać – rozległa górska polana, trwa jakby dopiero wykoszona, w oddali trzy korony oraz niezliczone słowackie szczyty – bajka. Robimy zdjęcia chyba z 15 minut, pomaga nam słowacki piechur a następnie puszczamy się zielonym dywanem z prędkościami dochodzącymi do 70km/h. Zachowujemy oczywiście odstępy miedzy sobą bo tylne koła wyrzucają w powietrze to co owce zostawiają za sobą.
Tak dolatujemy do słowackiej przełęczy przez którą przebiega asfaltowa droga. Mamy już 30km, jest okazja aby usiąść i napełnić bidon. Nie wiem jakie były ceny w sklepiku ale woda i piwo kosztowały 10zł. A może taki kurs euro?:D
Tabliczka informacyjna mówi, że do do Czerwonego Klasztory 1,50h więc już całkiem blisko. Kilka sprawnych podjazdów, krótka przerwa na Sedlo Cerla i najbardziej techniczny zjazd dzisiejszego dnia.
Agrafki na ciasnym leśnym singlu z korzeniami i kamieniami o sporym nachyleniu. Tak bym to opisał :D Hamulce wyją od temperatury, gęby wyją z zachwytu, jacyś ludzie na dole wyją z podziwu bądź przerażenia. Zjechaliśmy do Czerwonego Klasztoru, kto nie zna miejscowości odsyłam do wujka gugla.
Kilka fotek pod trzema koronami i 11km płaskiego w dół Dunajca. Niestety jest to trasa bardzo mocno uczęszczana przez turystów z racji na jej charakter widokowy. ¾ turystów jedzie na wypożyczonych tutaj rowerach, nie wszystkie są sprawne a ludzie niestety nie myślą trzeźwo, jada środkiem, prawą lub lewą stroną, wyprzedzają innych mimo, że nie ma na to miejsca. Ogólnie chaos. Mało tego, pierwszy raz widziałem korek tratw na rzece.
Dojechaliśmy do Szczawnicy i zrobiliśmy zasłużoną przerwę, w końcu już 50km i 5h zabawy za nami. Trafiliśmy na tanie domowe obiady na uboczu. Po zatankowaniu brzuchów pod korek ruszamy na Palenicę. Stokiem narciarskim. Stoki są strome. Bardzo.
Podobno jest to do podjechania. Całkiem możliwe ale nie w 30 stopniach i 10 minut po sytym obiedzie. W rezultacie jakaś 20% trasy było z buta, nie ma co, łyda mało nie pękła.
Znów jesteśmy na granicy pl-sk i jedziemy w stronę Homoli mijając krótki ale baaardzo treściwy fragmencik kamienno-korzenny w dół. Nie wiedzieliśmy jak wygląda zjazd wąwozem Homole, postanowiliśmy wcześniej zjechać do wioski żółtym szlakiem. Oczywiście zjazd był piękny i pełen kurzu.
W Jaworkach zrobiliśmy ostatni postój pod sklepem a później rozpoczęliśmy podjazd do Czarnej Wody a dalej do Przełęczy Żłobki. Szeroka szutrówka niemal na całej długości ma stałe nachylenie. Podjazd drugiej kategorii, 10 kilometrów, 550m wzniesienia. Początek gorący, lało się ze mnie ciurkiem, czułem, że dziś dałem w palnik. Godzinę później gdy przekroczyłem granice 1000 m.n.p.m. było mi zimno. Nie chłodno. Zimno! Wszystko za sprawą zmiany pogody, nad pasmem Radziejowej przetaczało się zimne powietrze i mgła. Tuż przed Rogaczem (1182m), najwyższym dziś punktem mieliśmy okazję obserwować jak przez grań góry przelewa się chmura. Gdybyśmy jechali 15 minut później pewnie byśmy w nią wjechali i byłoby jeszcze chłodniej. Ale koniec tego podziwiania. Pora na prawdziwe w mtb w skrystalizowanej formie pod tytułem „zjazd z Rogacza do Piwnicznej przez Niemcową odc1”
10 kilometrów żywiołu po kamieniach, korzeniach, między krzakami. Okulary zroszone chłodną mgłą, która nas dopadła, widelec nie ma czasu się wynurzać, ciepło bije do tarcz. Miłym a(k)ccentem było dla mnie to, że dopiero teraz miałem okazję po prawdziwych górach na dużym kole. I z pełną świadomością mogę przyznać, że jeśli chodzi o zjazdy do miedzy 29 a 26 jest przepaść. Byłem w szoku jak dziś zjeżdżałem. W sumie to dotrzymywałem tempa Masłowi, Chomerowi i Konie.
Końcówka zjazdu do betonowe jomby na których rower rozpędzał się błyskawicznie i trochę starego bruku. Nagle wszyscy hamują, mi się udaje w ostatnim momencie – jesteśmy obok naszego noclegu, minąłbym i bym nie wiedział. Koniec przygody. Było epicko.
Podziękowania dla Masła za opracowanie trasy z trójką z przodu, Chomera za dobre piwko i kawał którego śmieje się do tej pory, szacuneczek dla Kony, który objechał trasę bez kasku i hamulców a na zjazdach bywał pierwszy i Ewki za to że dała rade i to z chłopami.
Przy okazji polecam tanie i przyjemne nocowanie u p. Sabiny w Piwnicznej przy ul. Partyzantów 5A.
Czas zarejestrowany przez Stravę to prawie 7h ale obejmuje łażenie po sklepie itd. Wpisuję taki jak wyszedł reszcie.

Podjazd z rana jak... obidza © wlochaty

Na Obidzy © wlochaty

Zawodowy serwisant zawsze wie lepiej © wlochaty

W paśmie małych pienin © wlochaty

Małe pieniny cd © wlochaty

Cały skład na słowackich łąkach © wlochaty

Po słowackiej stronie © wlochaty

Jest pieknie © wlochaty

Ewa na singlu © wlochaty

Kurzu było bardzo dużo © wlochaty

Trzy korony, trzeci raz tutaj, trzecim rowerem :) © wlochaty

Wzdłuż dunajca © wlochaty

W drodze na Palenice © wlochaty

Na ogon nie czekamy, zostawiamy wskazówki na rozwidleniach :D © wlochaty

Gdzieś pod radziejową © wlochaty

Co raz wyżej © wlochaty

Przelewająca się chmura © wlochaty

Zjazd do Niemcowej © wlochaty

Zjazd rogacz-niemcowa i ucieczka przed mgłą © wlochaty